sobota, 9 listopada 2013

Konkurs, na...


Hej postanowiłyśmy ogłosić konkurs na...


Namalowanie Liam'a który mógłby zostać wykorzystany jako obrazek zamiast nagłówka na naszej stronie :)
Może to być rysunek całego 1D ale Liaś musi być centralnym punktem np.:
☻ robiąc czarno-białą pracę Liam będzie w kolorze :)
☻ Liam może być największy i być po jednej stronie a chłopacy mniejsi.
Może to być rysunek samego Liama albo Liama i jakiejś dziewczyny...



Chodzi po prostu o to że tu będą same imagin o Liam'ie :)
W nagrodę napiszemy dla tej osoby imagin o którymkolwiek z nim i zamieścimy go na co najmniej 2 naszych blogach :p
No i poza tym rysunek ten będzie nagłówkiem naszego bloga :)

A więc, bierzcie udział. Tylko mamy taką prośbę, napiszcie w komentarzu czy są jakieś chętne i czas jaki potrzebujecie mniej więcej na wykonanie tej pracy :*



~crazy carrot
~crazy mirror

Poprawione :)

Hej kochane, wiem że może i jest was tu niewiele (wielu) ale chciałabym wam powiedzieć kilka ważnych rzeczy:
♥ TEN IMAGIN JEST TAKŻE NA NASZYM DRUGIM BLOGU (potem podam adres)
♥ WSZELKIE ZASTRZEŻENIA PROSZĘ PISAĆ, CHĘTNIE PRZYJMIEMY RADY :)
♥ PROSIMY O ZAMIESZCZANIE SZCZERYCH KOMENTARZY

I na koniec najważniejsze:
♥ PRZEZ KILKA DNI CIĘŻKO PRACOWAŁAM I POPRAWIAŁAM WSZYSTKIE BŁĘDY, WIĘC IMAGIN JEST TROCHĘ INNY NIŻ TEN KTÓRY MOGLIŚCIE JUŻ CZYTAĆ, ALE TO SĄ NA PRAWDĘ SZCZEGÓŁY.



Jeśli macie ochotę przeczytajcie jeszcze raz od nowa :)

~crazy mirror 
~crazy carrots

poniedziałek, 4 listopada 2013

Prośba.


ej na początek - chcecie dalsze części? Czy coś nowego pisać?

A po II - posyłajcie dalej! Komentujcie, to daje mega motywacje jak się widzi 10, 15, 20 lub 69 komentarzy!
I 4869 wejść a nie 11 :(


To jest ogromna radość, takie ciepło w sercu. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale po prostu aż natchnienie samo przychodzi a słowa same wylewają się na "kartki" i powstają kolejne imaginy, opowiadania. A ja ktoś napisze że głupie, durne itp. To też pomaga w końcu uczymy się na błędach... A to sprawi że będę wiedzieć jakie błędy popełniam ♥♥
~crazy mirror

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział VII

- Nie, nie pozwalam ci wyjść. Jeśli nie chcesz jeść czekolady to nie jedzmy, zróbmy coś co chcesz.
- Liam, nie chodzi o to - zaczęłam i poczułam że w moich oczach zbierają się łzy - chodzi o to że pochodzimy z różnych światów.
-O czym ty mówisz, to nie ma znaczenia. Ważne jest to co się czuje. Nie zasobność portfela, wiek, pochodzie!
-Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham. Codziennie myślę o tobie. O tym co czuję. Ale ty jesteś sławny i bogaty a ja...
- Nie liczą się dla mnie pieniądze, dla ciebie też nie bo twoja matka zarabia więcej niż nauczyciel a mimo to byłaś ze mną.
- Ale mniej niż gwiazda pop! Mniej niż ty - przerwałam mu, a po moich policzkach pociekły łzy.
- Jak dla mnie mogłabyś mieszkać pod mostem i tak bym cię kochał. Nie liczy się to ile masz pieniędzy ale co czujesz! - powiedział i mocno mnie przytulił.
- Ja... Ja się boje - powiedziałam spokojnie i rozpłakałam się jeszcze bardziej.
- Nie masz czego, jestem tu. Już zawsze będę. Obiecuję - powiedział i dał mi całusa w czoło.
- Dlaczego ona płacze? - zapytał Louis, który najwyraźniej usłyszał i przybiegł na górę.
- Boi się - odpowiedział mu Liam przytulając mnie jeszcze bardziej.
- Czego?
- Że ją zostawię bo stwierdzę że nie jest dla mnie dość dobra. Zostaw nas samych, muszę z nią porozmawiać - powiedział Liam.
- Spoko, jak by co możesz na mnie liczyć. Pamiętaj że pomogę - powiedział Louis i wyszedł z pokoju.
Liam mnie mocno przytulił i nie puszczał mnie tak długo aż się nie uspokoiłam. Głaskał po głowie i nucił piosenki.
-Już dobrze?-zapytał kiedy się w końcu uspokoiłam.
-Tak, przepraszam po prostu to takie dziwne uczucie, kocham cię i nie chcę cię skrzywdzić - powiedziałam a po moim policzku pociekły kolejne, pojedyńcze łzy. Liam podniósł dłoń i z czułością otarł ciecz z policzków.
-Kocham cię i nigdy o tym nie zapominaj już na zawsze będziesz moją księżniczką. Nigdy, powtarzam NIGDY nie przestane cię kochać - powiedział i umieścił na moich ustach czuły pocałunek.
-Ja ciebie też - wymamrotałam i zamknęłam oczy, potem tak zasnęłam.
Liam zaniósł mnie na łóżko i przykrył kołdrą a sam usiadł w fotelu.
Poczułam że nie ma go w pobliżu, otworzyłam oczy i odwróciłam się w jego stronę. Nie zdążyłam jeszcze nic powiedzieć a on już klęczał obok swojego łóżka w którym spałam.
-Coś nie tak - zapytał z czułością.
-Tak - zdążyłam tylko powiedzieć bo mi przerwał.
-A co? - zapytał przestraszony.
-Ciebie nie ma obok - odparłam.
-Już to naprawimy - powiedział i położył się obok - a teraz lepiej? - zapytał.
-O wiele, wiele lepiej - powiedziałam posyłając mu zadziorny uśmieszek.
Liam objął mnie ramieniem, a ja szybko zasnęłam w akompaniamencie idealnej muzyki - bicia serca ukochanej osoby.
Przespałam jakieś dwanaście godzin co było moim rekordem, obudziłam się a budzik wskazywał piątą. Liam już nie spał, siedział na Twitterze, zerknęłam mu przez ramię i zobaczyłam miliony tweetów... Miłe i mniej miłe, niektóre wręcz okrutne. Po jego policzkach spływały pojedyncze łzy.
-Nie płacz, ja cię wspieram - powiedziałam przekonana że płacze z powodu niemiłych wpisów.
-Płaczę, bo się boje - odparł spokojnie.
-Czego?
-Raczej o kogo... - odpowiedział nieprecyzyjnie.
-A więc o kogo? - nie dawałam za wygraną.
-O ciebie kochanie - powiedział i rozpłakał się jeszcze bardziej.
-Dlaczego? - zapytam.
-Bo ludzie są okrutni, już wyzywają cię choć cię nie widzieli ale twierdzą że moja poprawa humoru może być spowodowana tylko i wyłącznie jakąś miłością i już cię nie lubią. Boje się że tego nie wytrzymasz - odparł spokojnie.
-Mając ciebie u boku zniosę wszystko - powiedziałam spokojnie.
Mocno przytuliłam Liam'a i zeszłam na dół. Postanowiłam że przygotuję śniadanie. Zerknęłam do szafek i lodówki, uświadomiłam sobie że ta kuchnia jest profesjonalnie wyposażona w sprzęt i jedzenie. A mając tyle produktów postanowiłam nie iść na łatwiznę przygotowując zwykłe kanapki... Wyciągnęłam więc makaron  z szafki, do tego biały ser, przyprawy w tym oregano, pieprz, sól... Dobrałam do tego kilka pomidorów, ser żółty. Do dzbanka nalałam sobie wody i postanowiłam przygotować makaron z zapieczonym srem z przyprawami... Rzecz jasna w sosie pomidorowym. Gdy zaczynałam przygotowywać do kuchni wszedł Harry.
- Hej mała - powiedział i cmoknął mnie w czoło.
- Hej - odparłam.
- Czemu nie śpisz?
- Postanowiłam przygotować śniadanie, poza tym wyspałam się - odparłam.
- Może pomogę, skoro odbierasz mi moje zadanie - zapytał, a raczej stwierdził Harry.
- Weź zrób z serem skoro masz zamiar się wtrącać - odpowiedziałam, lekko naburmuszona.
- Nie złość się - stwierdził, podwinął rękawy i wziął się do pracy... - zawsze ja przygotowuje śniadanie.
Po pół godzinie zapiekanka była już w piekarniku gdzie powinna się znajdować przez mniej więcej godzinę... Więc przygotowałam sobie i Harry'emu herbatę, zrobiłam też filiżankę herbaty dla Liam'a i zaniosłam mu do sypialni. Teraz wyglądał na jeszcze bardziej zdenerwowanego niż poprzednim razem.
- Co się dzieje? - zapytałam.
- Oni są dla ciebie okrutni - odparł.
- Ale nawet mnie nie znają, nie wiedzą nawet kim jestem - powiedziałam szybko.
- Boje się o ciebie... Załatwię ci ochronę.
- Nie, poradzę sobie.
- Ale....
- Nie, dam sobie radę. Nie martw się - powiedziałam i podałam mu herbatę.
Gdy chłopcy zeszli na śniadanie zegar wskazywał 7. Wydawać by się mogło że nikt tak wczas nie wstaje, ale oni jednak wstali. Podałam zapiekankę, Zayn nalał wszystkim kawy i usiedliśmy...
Śniadanie mijało spokojnie, aż do momentu w którym Liam wstał od stołu podszedł do mnie i...
-Cara czy uszczęśliwisz mnie i zostaniesz moją żoną ? Bym mógł spędzić resztę życia z kobietą którą kocham całym sercem...
W gardle mi zaschło, nie mogłam wypowiedzieć ani jednego słowa. Cisza przeciągała się w nieskończoność, widziałam skupienie chłopaków. Pot na czole Liama. Zdenerwowanie w jego oczach... Ta niepewność go męczyła a ja nie mogłam się wysłowić.

~crazy carrot
~crazy mirror

Rozdział VI

           Liam złączył nasze wargi w namiętnym pocałunku... Chłopcy wyszli zza ściany i zaczeli bić brawo, pokazałam im środkowy palec i ciągle trzymając za szyję mojego ukochanego przywarłam jeszcze bardziej go jego ust. Stałam już na palcach, bo byłam niższa od mojego kochanego i nie mogłam stać zupełnie prosto, ale Li w końcu się nade mną zlitował i podniósł mnie tak że zaplotłam swoje nogi w okół jego bioder.
- Ej tu są ludzie - krzyknął Louis...
- Myślałem że to on jest ten rozważny - dodał Harry i cała czwórka wybuchła śmiechem.
- Był do póki jej nie poznał - parsknął Zayn, a my nie zwracając zupełnie na nic uwagi napawaliśmy się swoją obecnością... W końcu Li chwycił mnie mocniej i ruszył w kierunku schodów.
- Gdzie idziesz? - szepnęłam do jego ucha, odrywając się na chwilę... Przy okazji biorąc głęboki wdech.
- Pokazać ci moją sypialnię... W końcu ja w twojej znam każdy zakamarek twojej a ty mojej nie widziałaś.

- Ale chłopcy... - szepnęłam i delikatnie przygryzłam jego ucho...
-Wypad stamtąd, idźcie na spacer - krzyknął na cały dom... Po czym dodał cicho - teraz już ich nie ma.
- Jesteś niemożliwy - szepnęłam i zaczęłam delikatnie muskać jego szyję, tak by pozostawić tam malinki...
- Mam jutro wywiad - szepnął.
- Trudno, ukryjesz je... - powiedziałam zadziornie - to ty niesiesz mnie do swojej sypialni w środku dnia.
- Ale ja nie mówię że od razu ma do czegoś dojść myszeczko - szepnął...
- Nie, no to mnie postaw i zaprowadź normalnie - powiedziałam, choć skrycie liczyłam że tak na prawdę on chce czegoś więcej.

- Nie... - powiedział zadziornie - Jednak cofam swoje słowa. Chcę czegoś więcej.
- Czy jestem dla ciebie tylko dziwką - zapytałam, gdy ten naciskał na klamkę... Od razu cofnął rękę.
- Nie, nigdy tak nie mów. Jesteś dla mnie życiem. Jesteś dla mnie powietrzem. Jesteś dla mnie wszystkim. Każda minuta, sekunda z tobą sprawia że moje serce bije mocniej, w moim brzuchu lata stado motyli a mój mózg topnieje i nie jest ważne czy zachowuję się racjonalnie czy nie. Nie ważne jest dla mnie także to czy świat się skończy za minutę, dziesięć, godzinę czy sto lat - z tobą mógłbym umierać w każdej chwili. Byle by tylko przed śmiercią zobaczyć twój uśmiech i byle bym mógł skosztować twoich pysznych jasno herbacianych ust. Bym mógł wtulić głowę w twoje włosy i czuć ich śliczny limonkowy zapach... Bym mógł przed śmiercią głaskać cię w głowę i mówić "Będzie dobrze kochanie"... Jesteś dla mnie jak marchewki dla Louisa, jak koty dla Harrego... Jak...
- Cii... - powiedziałam przerywając jego cudowny, acz już przydługawy monolog i pocałowałam go w usta...
- Dlaczego tak pomyślałaś?
- Bo szybko zmieniłeś zdanie, bo od razu chciałeś się ze mną kochać...
- Jeśli nie chcesz...
- O nie, ja chce... Ale... Zresztą nie ważne już, lepiej pokaż mi tą swoją sypialnię - powiedziałam i spróbowałam chwycić klamkę lecz o mało nie spadłam. Na szczęście Liam stał ze mną przy ścianie więc tylko się o nią oparłam. Liaś chwycił klamkę i otworzył drzwi do swojej olbrzymiej sypialni. Była ona kremowo-brązowa. Na środku stało wielkie łóżko, na którym leżała pościel w brązowe i fioletowe koła... Pod ścianą stała biblioteczka a obok niej dwa śliczne brązowe fotele a na nich leżały fioletowe poduszki. Cały pokój był w ślicznym nowoczesnym stylu...
- Śliczny masz pokój - wyszeptałam wprost do jego ucha - a najbardziej podoba mi się łóżko, przetestujemy je - zapytałam z nadzieją.
- A chcesz... - zapytał czule. Pocałowałam go, najbardziej namiętnie jak potrafiłam.
- Rozumiem że to miało być tak - powiedział i rzucił się ze mną na łóżko.

Liam, bardzo delikatnie rozpiął moją bejsbolówkę i zaczął mnie czule całować po rękach... Wsuwając ręcę pod moją bluzkę... Powrócił do moich ust szybko chwyciłam go za szyję i przyciągnęłam bliżej... Podniósł mnie do pozycji siedzącej i ściągnął moją bluzkę... Z ust przeszedł na mój brzuch i dokładnie całował jego powierzchnię... W pewnym momencie poddałam się tej sytuacji i rozpięłam jego koszulę... Dopiero teraz przypomniałam sobie jak bardzo jest umięśniony... Jak bardzo silny i męski... Zaparło mi dech w piersiach
- Coś się stało - zapytał, przerywając całowanie mojego brzucha.
- Nie, tylko zapomniałam jaki męski jesteś.
- Ja... Męski... Hmm... A ja zapomniałem jaka ty śliczna. Choć nie, nie zapomniałem co noc o tobie śniłem.
- Ja o tobie też - wyszeptałam i wróciłam do przerwanego zajęcia.
       Ten stosunek z Liamem był najlepszy! Był czuły i namiętny ale równocześnie dwa razy bardziej niebezpieczny i zabroniony. Gdy skończyliśmy się kochać jeszcze długo rozmawialiśmy a w końcu do pokoju wpadł Harry
- Przepraszam - powiedział i zakrył sobie oczy, a Liam podciągnął mi kołdrę aż po samą szyję...
- Udusisz mnie - szepnęłam.
- Przepraszam - powiedział i zbliżył się do moich ust...
- Ej GOŁĄBECZKI! - wykrzyczał Hazza
- Czego?! - krzyknął Li
- Mamy gościa, Simon przyszedł - powiedział spokojnie Harry i zamknął drzwi.
- No nie 
krzyknął Li.
- Spokojnie schowam się tu.
- Nie, pójdziesz ze mną a ja mu o nas powiem - wykrzyczał radoście Liaś - Simon jest spoko - dodał po chwili...
- Ale...
- Nie, nie ma ale!

- Ale Li, kochanie... To jest... - zaczęłam ale gdy tylko ten na mnie spojrzał ucichłam. Nie chciałam kłucić się z kimś kto mnie kochał. Kogo ja tak szaleńczo kochałam - Dobrze, pójdę z tobą, tylko się na mnie nie złość
- Na ciebie nie potrafię się złościć, kochanie. - powiedział i złączył nasze wargi w namiętnym pocałunku.
- Ja tu ciągle jestem. I Simon także tu jest, zakochane ptaszki - powiedział Hazz w śmiechu wychodząc z pokoju. - Macie pięć minut albo Simon sam tu przyjdzie - powiedział gdy już drzwi były już prawie zamknięte. Spowodowało to że od razu wstaliśmy i Li zaprowadził mnie pod prysznic, tak bardzo kuszące było wciągnięcie go pod ten prysznic, albo wskoczenie z nim do tej ogromnej wanny, ale cóż - Oni mieli ważnego gościa a ja wskoczyłam na 2 miejsce.
- Dla mnie zawsze będziesz najważniejsza. Nie zapominaj o tym - szepnął mi do ucha jak by czytał w moich myślach. - Zejdź za chwilę na dół myszko... - dodał wychodząc z łazienki.
          Gdy skończyłam brać prysznic wyciągnęłam koszule z szafy Liaśka w czerwoną kratkę i ubrałam do tego swoje czarne rurki. Powoli i nie pewnie zeszłam na dół, gdzie chłopcy siedzieli z Simonem w salonie. Liam zauważył mnie jako pierwszy za jego wzrokiem powędrował Hazz i Louis, a już chwilę potem przyglądał mi się Simon. Stałam tak kilka minut, po czym z każdą kolejną sekundą traciłam odwagę. W końcu zapytałam:
- Czy coś nie tak ???
- Nie kochanie wyglądasz ślicznie - odpowiedział mi Liaś posyłając mi jeden z najpiękniejszych swoich uśmiechów.
- A więc to ty jesteś za to wszystko odpowiedzialna - powiedział Simon - Ale  to nie jest źle bo w końcu Liam jest szczęśliwy co sprawia że i ja jestem szczęśliwy... - powiedział, wstał, podszedł do mnie i mocno mnie uściskał - witamy w rodzinie.
- Aaaaa... - dałam rade wydusić z siebie tylko pierwszą literę alfabetu - Dziękuuuję...
- Ja uciekam chłopcy mam jeszcze kilka ważnych spotkań.
- Pa Simon - Krzyknęli chórkiem.
- Onnn o nas wiedziaaał... Chłopcy juuuż muu, o nas kilka dni wcześniej powiedzieli.
- Chcieliśmy pomóc- powiedział Hazz
- Właaaśnie... - Krzyknął Lou z kuchni.
- Nic się nie stało, ale może któryś z was mnie odwiezie do domu. trochę późno się zrobiło.
- Zostań na noc kochanie - zaproponował Liam
- Aleee... Moja mama - powiedziałam.
- Ja to załatwię - powiedział Harry i wyciągnął komórkę z kieszeni. A już po chwili spokojnie rozmawiał z moją mamą  po skończonej rozmowie oznajmił mi że mogę zostać jak długo chcę a on zaraz z chłopakami przywiezie mi ciuchy. I od niechcenia dodał, że moja matka za 2 dni wyjeżdża do Hiszpanii i Francji, i prosiła żebyśmy się tobą zaopiekowali.
- Jak ty to... Ale że jak... Ona, ty! - jąkałam się ze zdziwienia jak łatwo Harry owinął sobie moją matkę wokół palca. Mimo iż nie słyszałam tego co ona mówiła to doskonale wiedziałam, że nie próbowała nawet protestować.
- Dzięki Hazz, odwdzięcze się - powiedział Li i pociągnął mnie za nadgarstek do pokoju. Jego uścisk był pełen władzy, ale równocześnie delikatny.
- Kochanie, muszę pojechać po ubrania.
- Eeee... Nie musisz ja z Zaynem zajadę - powiedział Harrold, biorąc kluczyki z szafki, ciągnąc Zayn'a za sobą i nie dając mi czasu na protest.
- Chyba zostaliśmy sami - szepnął Li na ucho, obejmując mnie równocześnie w pasie i przyciągając do siebie.
- Jest jeszcze Lou - przypomniałam.mu szybko.
- Nie, mnie nie ma - krzyknął Louis wychodząc z kuchni z pudełkiem lodów.
- Ale cie widze - powiedziałam z uśmieszkiem na ustach.
- Ale ja ide oglądać "Harrego Pottera", więc tak jakby mnie nie było.
- Tak, jak on zacznie oglądać to tak jakby go nie było słoneczko.
I mimo moich prób wylądowaliśmy w sypialni Liasia, ale jednak tym razem nie doszło do niczego. Liam zaprezentował mi swój zbiór książek i płyt. Po czym posadził w najwygodniejszym fotelu na świecie, a sam gdzieś wyszedł...
- Prawa czy lewa - zapytał jak tylko wrócił do pokoju.
- Lewa - odpowiedziałam bez wachania, a on wyciągnął zza pleców wielką tabliczke czekolady
- Dobry wybór - szepnął i usiadł w drugim fotelu.
- Li, co ty wyprawiasz - zapytałam zdziwiona jego zachowaniem.
- Spędzam czas z ukochaną.
- Li, i tak już będzie zawsze?
- Ale jak? - zapytał zdziwiony moim pytaniem.
- Liam, kocham cię ale między nami jest ogromna przepaść. Źle czułam się gdy byłeś moim nauczycielem, ale powtarzałam sobie - jeszcze tylko trochę, potem już nie będzie twoim nauczycielem. Potem ty powiedziałeś że rzucisz pracę a ja poczułam się winna i szczęśliwa równocześnie. A potem okazało się że jesteś gwiazdą... Między nami zawsze była przepaść - nie możemy zaprzeczyć. Może nie jesteśmy dla siebie stworzeni. Ja powinnam teraz wyjść i nie wrócić. I zdobię to dla naszego dobra. Zrozum mnie Liam. I pamiętaj ZAWSZE będę Cię kochać - powiedziałam, wstałam i ruszyłam w stronę drzwi ale zanim zdążyłam wyjść zatrzymał mnie mocny uścisk dłoni...

~crazy carrot
~crazy mirror

Rozdział V

- Odszedłem ze szkoły...
- Mówiłeś że to zrobisz, ale dlaczego tak szybko.
- Bo obiecałem że po wycieczce...
- Ale teraz nie będę cię widzieć przez długi czas... - zaczęłam a po mim policzku pociekła łza...
- Kochanie - zaczął i otarł mi łzę z policzka - będziesz mnie widzieć, twoja mama rzadko jest w domu, raczej w różnych filiach firmy na całym świecie... Na dodatek nie miesiąc tylko siedemnaście dni - odparł spokojnie... - A gdybym odszedł dzień przed twoimi urodzinami a potem byśmy oświadczyli że jesteśmy razem mogli by coś podejrzewać - odparł.
- Ale co by ich to obchodziło, co by nas obchodziło - powiedziałam, płacząc...
- Nie płacz bo łamie mi się serce jak widzę twoje łzy - powiedział Li i mocno mnie przytulił - może i nic, ale mogli by mnie pozwać. Nie wygrali by ale sprawa ciągła by się miesiącami.
- A teraz masz pewność że cię nie pozwą? - zapytałam lekko zła.
- Nie nie mam, ale mam dwadzieścia dni by cię uwieść, a nie jestem twoim nauczycielem - odparł spokojnie...
- Ale... Ale... Masz rację - przyznałam niechętnie...
- Dziękuję...
Minął tydzień od kiedy Liaś odszedł ze szkoły. Do końca roku pozostało niecałe sześć miesięcy, do moich osiemnastych urodzin niespełna dziesięć dni... Już nie mogłam się doczekać, ukończenia szkoły. Ukończenia pełnoletności. Bycia już zawsze z Liasiem. Od czasu mojego powrotu z Paryża mama była w domu dwa dni... Potem znów wyjechała... Plus z jej pracy był taki że miałam duże kieszonkowe, ładny dom w dobrej dzielnicy, wszystko co chciałam. Minusem był ciągły brak matki... Tęskniłam za nią....
Nadeszła sobota, dzień przed moimi urodzinami... W tym roku, mama wyprawiła mi przyjęcie w restauracji. Ja miałam się tam pokazać jutro o dwudziestej i tak postanowiłam zrobić..
Wstałam o 12 poszłam zrobić sobie śniadanie i zaczęłam oglądać jakieś telenowele. Nie zorientowałam się ze jest już 15.30 nagle dostałam esemesa od Li.
-Spotkajmy się o 17 w parku. A wiec ubrałam sukienkę ledwo sięgającą do ud i wysokie szpilki w końcu miałam dzisiaj 18.
Gdy dotarłam na wyznaczone miejsce, było za pięć siedemnasta... Nagle ktoś zakrył mi oczy i powiedział:
- Zgadnij kto to!
- Liam - powiedziałam pewna siebie...
- Nie...
- Eee... - zdziwiłam się, tylko on mógł wiedzieć że tu będę. Ale racja, to nie był jego głos... Nagle ktoś odsunął ręce a moim oczom ukazał się Li...
- To nie jest śmieszne powiedziałam...
- Wiem - powiedział i posłał mi najpiękniejszy ze swoich uśmiechów... Nie odwracałam się za siebie w poszukiwaniu nieznajomego, który zakrył mi oczy...
- Ślicznie wyglądasz - powiedział i usiadł obok mnie... Objął mnie ramieniem i musnął mój policzek, no cóż... Szkoda że tylko policzek - w końcu miałam osiemnastkę, mógł się bardziej wysilić. Ale zauważył moją minę...
- Posłuchaj - powiedział... Do oczu napłynęły mi łzy, ale on mówił dalej - nie wiesz o mnie wszystkiego... - W tym momencie obróciłam się za siebie, ale nikogo tam nie było. Byliśmy sami.
- Masz dziewczynę, nie kochasz mnie... To był zakład - zaczęłam szukać najgorszego scenariusza...
- Nie - odparł spokojnie - pamiętasz jak w hotelu odwiedził cię Harry...
- Tego się nie da zapomnieć...
- No właśnie, on nie szukał przyjaciółki, szukał mnie...
- Ciebie...? - powiedziałam...
- Tak - odparł i wyrwał sobie nos, a właściwie silikonowy nos... Ściągnął soczewki i zobaczyłam go w całej okazałości... To był Liam Payne, ale to był Liam Payne z zespołu One Direction... Zakochałam się w gwieździe... Chodziłam z własnym idolem...
- Co to ma być? Ukryta kamera - krzyknęłam...
- Nie, to się zaczęło niewinnie. Od zakładu że nie wytrzymam przez miesiąc jako nauczyciel. Ale wtedy pojawiłaś się ty i tylko ty się zaczęłaś liczyć, nie zakład. Nie zespół... Tylko ty. Postanowiłem powiedzieć ci prawdę przy pierwszej okazji, ale na wyszedł ten wyjazd... Potem inne komplikacje. Ale teraz musiałem ci powiedzieć. Nie mogłem cię dłużej oszukiwać. Ja cię kocham... Naprawdę - powiedział i chwycił moją dłoń. Ale ja się wyrwałam i uciekłam, byłam przerażona...
- Zaczekaj... - krzyczał za mną.
Nagle przed oczami, na skraju parku wyrosła mi czwórka pozostałych członków zespołu, ale ja nie zwróciłam na nich uwagi. Po prostu biegłam.
Gdy dobiegłam do domu, rzuciłam szpilki - które od kilku przecznic trzymałam w rękach - w kąt i zamknęłam się w pokoju.
Nazajutrz mama zrzuciła mnie z łóżka o szesnastej, mówiąc że mam się przygotować na imprezę - ale ja nie miałam na nią ochoty... Chciałam być sama. Ze swoimi problemami...
Mimo wszystko wyszłam z domu i poszłam na swoje urodziny. Dostałam tonę prezentów, wszyscy się świetnie bawili... Oprócz mnie... Liam dzwonił i pisał co kilka minut ale ja odrzucałam telefony i nie czytałam wiadomości...
Ten tydzień był męczący - zerwałam z Liam'em, moje serce pękło na pół. Nowy nauczyciel był stary i brzydki a na dodatek głupi... Tęskniłam za wspólnymi nocami i porankami, za pocałunkami, za jego zapachem. Ale on mnie oszukiwał przez miesiące - nie mogłam do niego wrócić...
- Masz gościa - zawołała mama... Niechętnie zeszłam na dół. W progu stał Harry Styles
- Taak... - zapytałam.
- Jestem tu w imieniu Liama, on tęskni. Właściwie to on... On... On się załamał.
- Wie że tu jesteś - zapytałam.
- Nie - powiedział szczerze - mogę wejść?
- Jaaasne...
- Posłuchaj - zaczął Styles - on cie na prawdę kocha, to że nie powiedział ci wcześniej to tylko lęk. Lęk że nie będziesz go kochać, tylko jego sławę, pieniądze...
- Harry, ty się popatrz! Ja mam pieniądze - powiedziałam, pokazując zamaszystym ruchem dom... - nie mam sławy, ale mogłabym być celebrytką gdybym chciała, mam wystarczająco dużo pieniędzy... Ale nie chce. A on powinien to odkryć, powinien to wiedzieć. A przede wszystkim powinien być szczery...
- Posłuchaj - przerwał mi Harry, niewiarygodnie - on się w tobie zakochał. A już niejedna dziewczyna złamała mu serce chcą tylko jego blasku. Był ostrożny. Proszę pójdź ze mną. On nie chce jeść, wychodzić z pokoju... Kąpać się - powiedział - a co najgorsze on przestał śpiewać. W ogóle to bardzo mało mówi... - powiedział mój gość - proszę daj mu szansę... Ja wiem, że ty też go kochasz. I sama się oszukujesz że zapomnisz... Wmawiasz sobie że on nic nie znaczy a to nie prawda, stał się dla ciebie kimś baaardzo ważnym.
- On ma rację - powiedziała mama wychylając się z kuchni - kochasz go... Nie zapraszałabyś go inaczej tak często do domu jak mnie nie było...
- Skąd wiesz - powiedziałam przestraszona...
- Babcia. I sąsiadka... - odparła - idź z Harrym.
Mimo wielkiej niechęci poszłam ze Styles'em nie wiedziałam dla czego zachowywałam się przy nim normalnie... Gdy dotarliśmy na miejsce, Harry otworzył mi drzwi i zaprowadził mnie do środka...
- Harry to ty? - zawołał tak dobrze znany mi głos, znany z piosenek. To był Zayn...
- Tak - odkrzyknął mój towarzysz...
- To dobrze!
- Przyprowadziłem gościa - powiedział spokojnie.
- Kogo -zapytał Zayn...
- Ukochaną Liama!
- Nie żartuj...! - krzyknął Zayn wychodząc z przyległego pokoju... Za nim wybiegł Louis i Niall...
- No proszę, zagubiona połówka się znalazła - powiedziała Louis, szczerząc się...
- Przestańcie bo ucieknie - przerwał im Harry.
- A dlaczego miałaby uciekać - dopytywał Niall.
- Jesteśmy słodcy - dorzucił Lou...
- Ej! - krzyknął Zayn - spłoszycie dziewczynę, wystarczy że raz uciekła przed Liam'em. Nie musi drugi raz wybiegać... Prawda - to ostatnie było skierowane do mnie.
- Yhmmm - wydusiłam niepewnie. Zayn podszedł objął mnie ramieniem i zaprowadził do salonu. Posadził na wielkiej brązowej sofie... - Poczekaj - dorzucił na odchodnym.
Po chwili do pokoju wprowadzili Liam'a, a właściwie wnieśli go z zawiązanymi oczami...
- Puścicie mnie. Chcę być sam. Spieprzyłem - krzyczał chłopak, próbując im się wyrwać. Ale cóż mój Liaś był sam a oni byli czterej. W końcu postawili go na dywanie przed kanapą. I chwycili by nie uciekł... Odwiązali mu oczy, a on się o mało nie popłakał. Harry wyprowadził wszystkich z pokoju, ale wiedziałam ze stoją za ścianą. Było ich widać, to był tylko kawałek ściany oddzielający hall od salonu, jadalni i kuchni...
- Przyszłaś - powiedział z uśmiechem - na prawdę przyszłaś.
- Nie do końca, przywiózł mnie Harry.
- Och... A więc jednak się odkochałaś - powiedział a w jego oczach zobaczyłam łzy. Nagle stałam się odważniejsza, wszystko wróciło, zrozumiałam że on mnie naprawdę kocha. A ukrywał się bo się bał... Wstałam i krzyknęłam:
- Ej wy z za ściany! Wynocha! - Liaś się uśmiechnął, a Harry wybuchnął śmiechem i pociągnął chłopaków w głąb domu.
Podeszłam do Liasia i otarłam łzę z policzka...
- Przestań głuptasie - powiedziałam czule - ja cię ciągle kocham. Umierałam jak cię przy mnie nie było... Moje serce przestawało bić, wychodzenie z domu było dla mnie najtrudniejszą rzeczą w świecie. Musiałam wyjść i mówić "Czuję się świetnie. Jest świetnie" ale tak nie było... - powiedziałam i przybliżyłam się jeszcze bardziej. Tym razem to on otarł moją łzę i powiedział:
- Ja w ogóle nie wychodziłem. Musiałbym wtedy mówić "Jest cudownie, daje chcę śpiewać. A trzy miesiące mojej nieobecności i to że tego nie zauważyliście to najnormalniejsza rzecz na świecie..." - powiedział i uśmiechnął się - jedzenie śniadań nie było zabawne, poranne pobudki w pustym łóżku bolały mnie podwójnie...
- A lekcje angielskiego były bardzo nudne - dodałam gdy byliśmy już bardzo blisko siebie...
- Bo nic tak nie motywuje do nauki angielskiego jak romans z nauczycielem - powiedział i złączył nasze wargi... Byłam w niebie. W końcu byłam w niebie...
- Kocham cię - wyszeptałam mu do ucha...
- A ja cię nie kocham - powiedział, łzy napłynęły mi do oczu a on wykrzyczał - ty jesteś moim sercem, jesteś moim życie. Bez ciebie umieram... - uśmiechnęłam się - Więc nie mogę cię kochać... Bo ja muszę cię kochać, muszę cię wielbić - powiedział mi do ucha....

~Crazy carot
~crazy mirror

Rozdział IV

Chciałam krzyczeć "On jest mój. Dotkniesz go a zginiesz" ale nie mogłam, on był mój... Ale był też moim nauczycielem. A przez to co było między nami mógł pójść do więzienia, albo stracić prawo do wykonywania zawodu... A to była ostatnia rzecz na świecie jakiej pragnęłam. Zniosłabym to że miałabym go więcej nie zobaczyć ale nie zniosłabym zniszczenia mu życia z tych dwóch okropnych opcji wybrałabym tą pierwszą jeśli nie było by innego wyjścia. Ale on powiedział że odejdzie z pracy po powrocie z wycieczki, a potem kilka dni lub tygodni rozłąki i będziemy mogli być razem. Nie ukrywając się przed światem...
Gdy autobus się zatrzymał nie świadomie chwyciłam rękę Li lecz nikt tego nie widział na szczęście.
Po tym jak rozdali nam klucze do pokoju ucieszyłam się iż miałam pokój obok Li. Lecz jednak to ciągle był pokój obok a nie z nim. Miałam ochotę płakać i nie przestawać. Po co ja jechałam... Przecież wiem - żeby go codziennie widzieć. Żeby cieszyć się jego widokiem... Weszłam do pokoju i zobaczyłam róże na stole, a w nich karteczkę "Wiem że nie powinienem, ale mój kolega jest tu menadżerem - osobiście je przyniósł - Kocham Cię, twój na zawsze... Przepraszam za te pokoje." Ucieszyłam się... Wiedziałam że było mu przykro mnie zresztą też, pani Crasky miała prawie pięćdziesiąt lat i ważyła niecała dziewięćdziesiąt kilogramów - on by z nią nie mógł. A na dodatek. Ona zasypia o dziewiętnastej - do czego sama nam się przyznała. A Liaś chodzi spać po północy. Do dwudziestej zwiedzamy miasto i mamy zajęcia. Potem kolacja. Pani Crasky pójdzie spać, a on będzie ze mną esemesować...
A wiec ubrałam sobie miętowe rurki, bluzkę z sercem, do tego bejsbolówka, miętowe baleriny, i czarna torebkę i byłam gotowa na pierwsze zwiedzanie miasta.
Rozpakowanie zajęło mi pół godziny i tak musiałam się w takim czasie rozpakować iż była zbiórka, gdy Li mnie zobaczył przygryzł wargę i posłał mi złowieszcze spojrzenie. Nie mogło być mniej seksownie. A przynajmniej nie dla mnie. Miałam spodnie do kostek, bluzka prawie nie ukazywała mojego dekoltu... Bejsbolówka dopełniała całości... A zwykłe złote bransoletki były w końcu tylko bransoletkami. Co bym musiała założyć by on się nie złościł HABIT?! "No kochanie, proszę, nie złość się" - mówiło moje spojrzenie... Na co on się tylko uśmiechnął...
Na zbiórce otrzymaliśmy plan na nadchodzący tydzień. Dziś w planach mieliśmy wieżę Eiffla, katedrę Nother-Dame oraz Łuk Triumfalny, potem zajęcia z jakimś wykładowcą Angielskiego. A resztę dnia mieliśmy wolną... Pod warunkiem że profesor skończy przed dwudziestą. No cóż - całkiem fajnie, byle tylko mogłam się trzymać blisko Liasia... Wiedziałam jednak że muszę zachować jakiś stosowny dystans...
Gdy wróciliśmy do pokoi była 21.20. Po szlam się umyć. Gdy wyszłam z wanny była 22.00. O 22.40 ktoś zapukał do drzwi to był nie kto inny tylko Harry Stylies. Co on chciał u mnie w pokoju a do tego o tej porze.?!?
- Słucham...
- Eee... - odpowiedział - chyba nie ten pokój.
- A kogo szukasz - zapytałam, jakim sposobem ja byłam taka spokojna...
- Koleżanki - odpowiedział najzupełniej w świecie...
- No to ci nie pomogę, mam sama pokój - powiedziałam i zamknęłam drzwi...

Za 5min dostałam esemesa od Li kto o tak późnej porze do mnie przychodzi, ja na to ze Harry Styles pomylił drzwi.
- Że kto - zapytał, a ja nie wiedziałam co o tym myśleć.
- Harry Styles - odpisałam.
- No dobrze ale co on stamtąd chciał - zapytał.
- Szukał koleżanki - odpisałam - a skąd wiesz że ktoś u mnie był - napisałam kolejnego esemesa...
- Słyszałem rozmowę - odpowiedział. - Lepiej idź spać - dostałam kolejnego esa...
- Dlaczego?
- A patrzyłaś na plan? Jutro pobudka o piątej trzydzieści.
- To lepiej pójdę - napisałam, uprzednio sprawdzając plan.
Następnego dnia wstałam o 4 bo nie mogłam spać po pewnej chwili dostałam esemesa
-Czemu już nie spisz?
- Skąd wiesz ze nie śpię?
-Bo mamy łózko obok siebie ale przez ścianę się nie widzimy a tu są takie cienkie ściany ze wszystko słychać.
- Aha. Nie mogłam spać bez ciebie.
- Czemu mnie tak kusisz?
- Nie kusze cię, a na pewno nie specjalnie. Ja się idę przygotować.
Dzisiaj było ciepło wiec ubrałam sukienkę do kolan i baleriny pod kolor sukienki oraz wzięłam białą torbę
Wyszłam z pokoju pięć minut przed zbiórką, dziewczyny się do mnie dobijały esemesami. Ale ja nie miałam ochoty wychodzić. Ale jak mi napisały że jeden z opiekunów za raz po mnie przyjdzie byłam przy drzwiach w dziesięć sekund...
Jednak tym opiekunem okazał się mój Liaś...
- No proszę, wyszłaś w końcu. Bałem się że coś sobie zrobiłaś... No i jak ty się ubrałaś...
- Ale co jest nie tak, jestem poplamiona?
- Nie, po prostu wyglądasz ślicznie i ponętnie - szepnął gdyż byliśmy już prawie przed recepcją gdzie wszyscy na nas czekali. A właściwie na mnie, bo on już tam wcześniej był.
- Znalazłem zagubioną - powiedział jak byliśmy już blisko.
- Całe szczęście - powiedziała sarkastycznie pani Crasky - No to chodźmy...
Gdy wyszliśmy z budynku, okazało się że jest jeszcze cieplej niż się spodziewałam... Szłam trzy osoby za Liasiem... Obserwując go, ale nikt nic nie podejrzewał, wszyscy myśleli że podziwiam widoki, tak jak inni...
Dotarcie do celu zajęło nam pół godziny. Stanęliśmy przed bardzo rozpoznawalnym trójkątem – wejściem do Luwru... O matko od dawna chciałam go zwiedzić... Marzyłam o zagłębieniu się w jego korytarzach...
Zwiedzałam Luwr po raz pierwszy w końcu weszłam przez przypadek do jakiegoś ciemnego pomieszczenia błądziłam i nie mogłam znaleźć wyjścia. Nagle ktoś złapał mnie za nadgarstek i złączył nasze wargi. Lecz ja się nie oderwałam od nieznajomego w końcu poczułam perfumy Liasia. Po oderwaniu się od niego powiedziałam że tego mi brakowało.
- Wiem - odszepnął mi do ucha... - Jak dobrze że tu jest ciemno.
- A skąd wiedziałeś że jestem tu sama?
- Widziałem jak wchodziłaś... A wcześniej nikogo tu nie było - odparł.
- A co jeśli ktoś nas zobaczy? - zapytałam
- Tu tu jest ciemno...
- No ale co z tego, może mieć latarkę.
- Przecież tylko rozmawiamy - odparł najspokojniej w świecie.
I nagle jak na zawołanie do pomieszczenia weszła pani Crasky...
- Jest tu ktoś - zapytała... Liaś zatkał mi usta i pociągnął mnie pod ścianę. Bałam się że pani Crasky naciśnie jakiś guzik, zaświeci światło i nas zobaczy. Ale ona tylko zawołała i wyszła... Odczekałam jeszcze chwilę i zapytałam:
- Skąd wiedziałeś że nie zaświeci jakiegoś światła...
- Bo znam Luwr - odparł - jestem tu już po raz trzeci i wiem że tu nic nie ma, ani światła ani żadnej wystawy.
- Pewnie często się tu całujesz z dziewczynami - zaczęłam się droczyć...
- Nie jesteś pierwsza. Ale już się tu kiedyś ukrywałem...
- Hmmm? - zapytałam w miarę wymownie.
- Ukrywałem się przed znajomymi.
- Spoko czekaj dostałam esa. To dziewczyny pytają gdzie jestem wyjdę i opisze im jakiś obraz a później tobie dam znać ok?
-Ok.
Zrobiłam jak postanowiłam. Wyszłam i opisałam dziewczynom obraz gdy do mnie przyszły dałam znać Li, gdzie jesteśmy na szczęście wtedy kończyło się zwiedzanie wiec Payne po nas przyszedł. - Wracamy... - oznajmił - teraz obiad. Jaką restauracje proponujecie...
Dziewczyny nie zastanawiały się długo nad wyborem restauracji... Miały już jedną upatrzoną, zamawianie dań też nie zajęło im dużo czasu...
Do hotelu wróciliśmy przed dwudziestą. Po Luwrze i obiedzie mieliśmy trzy godziny w centrum handlowym. Kupiłyśmy kilka ciuchów i pełno bransoletek.
Kolejne dni minęły niespostrzeżenie w końcu nadszedł ostatni dzień naszego pobytu w Francji. W tym czasie wiele się nauczyliśmy ale jeszcze więcej zwiedziliśmy i kupiliśmy. Liaś każdego dnia tęsknił bardziej, zresztą ja też. Prowokowały go już nawet głupie czarne rurki z szarą bluzką na której była wielka złota litera L..., oraz czarne szpilki sandałki... Zresztą to tak jak mnie jego zwykłe rurki i bluza z kapturem - tęsknota była ogromna i jeśli mielibyśmy tu spędzić kolejny tydzień to nie dalibyśmy rady.
Gdy wracaliśmy znowu siedziałam kolo Li. Tym razem dla tego że się źle czułam, gdy zasypiałam czułam na sobie jego zmartwione spojrzenie. Po powrocie do domu mamy nie było. Z resztą jak zwykle, bo w końcu ona bywa na 2-3 godziny w domu i znowu ucieka do pracy.
Gdy napisałam Li że jestem sama, ten stał pod moimi drzwiami po kilku minutach - czułam że się martwi. Nie chciałam by był smutny - zaprosiłam go do środka. A ten ledwo przekroczywszy próg, zamknął i zakluczył drzwi wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju... Rozebrał mnie zostawiając samej bieliźnie, podał mi moją piżamę ale kazał jej nie ubierać. Sam natomiast poszedł do mojej łazienki, odkręcił wodę po czym wrócił do mnie, znów wziął mnie na ręce i zaniósł do wanny. Ciepła woda, piana i Liaś - czego więcej mi było trzeba... Li zszedł na dół i wrócił z dwoma kieliszkami...
- Nie jesteś jeszcze pełnoletnia, więc nie ma tu alkoholu. Ale przynajmniej jest romantycznie - powiedział a na jego twarzy zagościł uśmiech...
- Dziękuję - powiedziałam przyjmując kieliszek...
Wzięłam długą i relaksującą kąpiel. Ale Li nie spuszczał mnie z oka. Potem zaniósł mnie do łóżka i przykrył kołdrą. Sam poszedł i umył kieliszki, oraz odstawił je na miejsce zacierając wszelkie ślady... Wrócił do mnie i zapytał:
- Kiedy wraca twoja mama?
- Nie wiem, poczekaj - powiedziałam i wyciągnęłam telefon... Napisałam mamie esemesa, ta odpisała po kilku chwilach: "Bilet mam zarezerwowany na pojutrze. Ale jeśli mnie potrzebujesz to przebukuję na już". Na co ja szybko odpisałam "Nie, byłam tylko ciekawa"... Po kilku chwilach znów otrzymałam wiadomość "Kocham cię"... "Ja ciebie też" napisałam i odłożyłam telefon.
- Mama wraca pojutrze.
- To zostaję na noc. A ty śpij. Będę czuwał.
- Spokojnie nic mi nie jest. Tylko się zatrułam jakimś jedzeniem. Już mi lepiej. A ty się kładź spać – powiedziałam czule.- Ale wiedziałam że on to wie. Tylko że był nad zbyt opiekuńczy...
Gdy się obudziłam była piąta rano, Liaś spał z głową na łóżku, ale całe ciało miał na podłodze. Delikatnie go szturchnęłam, gdy to nie pomogło dałam całusa w czoło... Na co on szybko wstał...
- Coś się stało...?
- Nie, tylko dlaczego śpisz na podłodze? - zapytałam czule...
- Mówiłem że będę czuwał...
- Wiem, ale mogłeś się położyć na łóżku - odparłam...
- Nie chciałem ci zajmować miejsca - odparł spokojnie.
- Dla ciebie zawsze się tu znajdzie miejsce - powiedziałam...
- Dziękuję słoneczko. Lepiej już ?- zapytał nagle.
- Tak dziękuję - powiedziałam i pociągnęłam go do siebie - ale będzie lepiej jak...
- Zrobię to - powiedział i złączył nasze wargi...
- Tak, dokładnie. Stęskniłam się - powiedziałam.
- Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo...
- Oj wiem, wiem Liaś... - powiedziałam słodko...
Leżeliśmy tak z półtorej godziny, on gładził moje włosy, całował mnie w czoło, usta, nos i szyję. Ja natomiast wtulałam się w jego tors, całowałam go w niego i wdychałam jego cudowny zapach...
- Kocham cię, wiesz - szepnęłam.
- Wiem, ja ciebie też...
Gdy wstaliśmy była jedenasta... Nic nam się nie chciało, nie mogliśmy wyjść by nas nikt nie zobaczył. Włączyliśmy więc jakąś komedię i przytuleni do siebie usiedliśmy na kanapie, nagle Liam powiedział:


~crazy carot
~crazy mirror

Rozdział III

Podeszłam do drzwi i moim oczom ukazał się Liam, miał na sobie śliczną czarną podkoszulkę, która przylegała do jego ciała przez co było widać jego mięśnie...
- Już jesteś - powiedziałam pomimo że przed minutą się rozłączyłam i doskonale wiedziałam że stoi pod moimi drzwiami.
- Miałbym zmarnować choć chwilę z tobą? - odpowiedział zadziornie i zamknął za sobą drzwi.
Nie wiem kiedy wylądowaliśmy na moim łóżku, zupełnie nadzy.
- Liam, muszę ci coś powiedzieć - powiedziałam najbardziej poważnie jak umiałam.
- Masz chłopaka? Jesteś lesbijką - zapytał zaniepokojony, w jego oczach widziałam łzy.
- Nie, przecież już to robiliśmy... - odpowiedziałam spokojnie, choć wiedziałam że to wcale nic nie zmieniało.
- A więc o co chodzi? - zapytał jeszcze bardziej zmieszany, a po policzku pociekła mu łza - nie kochasz mnie...
- Li! Mogę - kiwnął głową więc zaczęłam - Gdy tylko cię zobaczyłam nie mogłam przestać o tobie myśleć. Chciałam cię uszczęśliwić... Kocham cię najbardziej na świecie. Dlatego muszę cię zapytać czy na pewno chcesz zrezygnować z pracy.
- Tak, to miał być tylko miesiąc. Minęły prawie trzy...
- Że co...
- Wytłumaczę ci po powrocie...
- Aleee...
- Kochasz mnie? - zapytał.
- Tak - odpowiedziałam.
- Ja też cię kocham, więc pozwól mi to wytłumaczyć po powrocie. Jeśli będziesz mnie nadal kochać, po tym czego się dowiesz to będziemy razem. Będziemy najszczęśliwsi na świecie.
- Dobrze...
Te dwadzieścia cztery godziny z Liasiem minęły mi szybko... Cały czas nie odstępowaliśmy się na krok... A z każdą minutą kochałam go mocniej... Choć nie wiedziałam czy to możliwe, czy można kochać bardziej niż ja kocham Liam'a.
W sobotę rano wstałam i zrobiłam śniadanie, potem usiedliśmy na kanapie i oglądaliśmy jakieś filmy.
Siedzieliśmy w samej bieliźnie gdy usłyszeliśmy przekręcanie klucza w zamku... Liam szybko wbiegł po schodach na górę. Ja wrzuciłam szklankę do zlewu a w drzwiach stanęła babcia.
- Cześć wnusiu
- Hej babciu. Co ty robisz tu o 7 rano
- A mama mi kazała ci świeże bułki przynieść jak będę wracała ze sklepu. Bo nie dała ci pieniędzy na jedzenie, jak to ona ciągle z głową w chmurach...
- Dziękuję, bardzo dziękuję ale nie było trzeba. Coś jeszcze bo chce się iść położyć, nie spałam dobrze w nocy - oczywiście skłamałam, choć nie do końca bo spałam krótko przez co byłam zmęczona ale spałam bardzo spokojnie bo wiedziałam że Liam jest obok.
- Nie to wszystko, już idę. Wyśpij się kochanie.
- Dobrze. Pa babciu - dałam jej buziaka w policzek.
- Pa wnusiu bądź grzeczna.
Jak tylko wyszła, zamknęłam drzwi na klucz, dosunęłam roletę na sam dół... A w między czasie Liaś zszedł z góry, zdążył ubrać spodnie, ale koszulkę trzymał w ręce.
- Myślałem że to twoja mama.
- Też się przestraszyłam - powiedziałam, a po policzku pociekła mi łza...
- Nie płacz królewno - powiedział, podszedł do mnie i objął mocno - jeszcze trochę i potem nie będziemy musieli się ukrywać... - powiedział, bardzo miękkim i melodyjnym głosem, przez chwile pomyślałam że to ten sam Liam Payne co z zespołu One Direction, ale mój Liaś był zupełnie inny... Miał zielone a nie ciemnobrązowe oczy, miał inne usta i mówił w zupełnie inny sposób... Ciekawe że znów ta myśl przemknęła mi po głowie, tak bardzo byli do siebie podobni a równocześnie tak różni od siebie. Z resztą jakim cudem został by nauczycielem i nikt by się nie skapnął, że go nie ma? Nie będę się tym zamęczać.
- Chodź dokończymy śniadanie - powiedziałam.
-Ok. - Wziął i pocałował mnie czule. W trakcie śniadania zadzwoniła mama ze nie będzie jej cały tydzień ponieważ sprawa się przeciągła. Ucieszyłam się.
Tylko że i tak mieliśmy z Li wyjechać w poniedziałek wieczorem i wrócić dokładnie tydzień później. Dawało nam to tylko dzień dłużej sam na sam. A to mnie wcale nie zadowalało. Czułam że coś stracę, że stracę tydzień z moim ukochanym, że zmarnuję tyle czasu. Tyle wspólnych śniadań i kolacji oraz nocy i dni... Bo nie będziemy sami będzie z nami dziewięć uczniów i trójka innych nauczycieli.
-Czym się tak zamartwiasz królewno.
-Mojej mamy nie ma cały tydzień.
-To chyba dobrze?!?
-Tak.
-To nad czym tak rozmyślasz.
-Bo dała nam tylko jeszcze jeden dzień - powiedziałam a w kąciku oka zagościła łza.
-Nie martw się jeszcze cały tydzień.
-Ale tam nie będziemy sami.
-Nooo tak. Ale nie martw się zabrakło dla 1 uczennicy pokoju a ja mam pokój 2 osobowy. Może uda nam się trochę czasu spędzić sam na sam. - Nagle zadzwonił mu telefon.
- Harry czego chcesz - usłyszałam szept Liasia, no nie on nazywa się Liam Payn i rozmawia z Harrym. Jaki zbieg okoliczności... Gdy po kilku minutach rozmowy usiadł koło mnie na kanapie, zapytałam mimowolnie...
- Harry? - podejrzenie że on jednak był tym Payne'm wzięło w mnie górę, ale nie na długo...
- No właściwie... - zaczął - to tylko przezwisko, bo przypomina Pottera - skończył spokojnie. No i tak złudzenie że mój Liaś, to Liam Payne z zespołu One Direction prysło szybciej niż zaświeciło w moim sercu na dobre...
- Ah - odparłam rozczarowana...
Siedzieliśmy tak na kanapie przez kolejne kilka godzin oglądając filmy i relaksując się w swoich objęciach... Na dworze zaczęło się już ściemniać, zdążyliśmy oglądnąć kilka filmów...
- Li idę się umyć.
- Eh zostanę sam - powiedział a w jego oczach zobaczyłam smutek.
- Tak ale tylko na 5 minutek później ci to jakoś wynagrodzę.
Gdy wyszłam z łazienki szukałam Li chyba się trochę dłużej kąpałam niż 5 minut. Znalazłam go w końcu śpiącego u mnie w łóżku. Wyglądał tak słodko w niewinnie ubrałam krótkie spodenki i bluzkę. Po chwili poczułam ucisk w tali zorientowałam się ze on tylko ściemniał z tym spaniem...
- Kłamałeś - powiedziałam oskarżycielsko, choć wcale nie miałam mu tego za złe.
- Tak, ale ty też, siedziałaś w łazience z dwadzieścia minut - powiedział i pocałował mnie w szyję... Potem mnie odwrócił i złączył nasze wargi... To był cudowny, słodki trochę truskawkowy pocałunek...
Wylądowaliśmy na łóżku, ale nic nie robiliśmy poza całowaniem się i spoglądaniem sobie w oczy...
- Mógłbym tak leżeć i patrzeć na ciebie, całe życie - powiedział nagle.
- No proszę, ja mam zupełnie tak samo - odpowiedziałam...
- Kocham cię - powiedział tak słodko że w moim brzuchu wariowały motyle, zaśmiałam się... - Co cię rozśmieszyło - zapytał z czułością.
- Przepraszam, jak tak mówisz to... Mam motyle w brzuchu - odpowiedziałam...
- To słodkie - odpowiedział i pocałował mnie - a jak tak robię to też...
- Nie - droczyłam się z nim, oczywiście że miałam...
- A tak - powiedział i przygryzł mi ucho...
- Ciągle nic... -tym razem były wyraźniejsze, ale byłam ciekawa jak daleko zajdzie
- A teraz - powiedział i opuszkami palców przejechał od obojczyka aż po biodra całując mnie bardzo namiętnie... Mimowolnie się zaśmiałam, co mnie zdradziło - Wygrałem - powiedział zadowolony z siebie i podciągnął mnie bliżej siebie... Tej nocy nie robiliśmy nic poza leżeniem i patrzeniem sobie w oczy aż w końcu zasnęliśmy...
Następnego dnia obudziłam się bez niego, oprócz mnie nie było nikogo w pokoju. W całym domu panowała cisza.. Zeszłam na dół z głową spuszczoną, byłam bardzo przygnębiona. Ale nie na długo gdyż zobaczyłam go w kuchni całego w mące.
Postanowił przygotować mi niespodziankę i nie powiem całkiem mu się udało. Musiałam posprzątać całą kuchnię... Ale zrobił pyszne śniadanie - zapiekane tortellini z sosem serowym...
- Dziękuję, a jak to okazja - powiedziałam gdy już kończyłam jeść.
- Znamy się cztery miesiące, a od trzech jesteśmy razem - powiedział.
- O matko, zupełnie przez to wszystko zapomniałam. Przepraszam...
- Nic się nie stało. Dla mnie największym prezentem jesteś ty sama - powiedział i pocałował mnie nachylając się nad stołem przez co ubrudził sobie koszulkę...
Zaśmiałam się a on popatrzył na mnie i za moim wzrokiem powędrował na swoją koszulkę i plamę na niej. Szybko ściągnął ją z siebie i zamoczył.

         Patrzyłam się na niego a on po prostu ja uprał – on nie mógł być Payne'm z One Direction, tamten Payne na sto procent sam nie uprał by swojej koszulki.. Dokończyliśmy jeść śniadanie. Później oglądaliśmy jakieś romansidła.
O 17 on musiał iść ponieważ nie był jeszcze spakowany. A ja postanowiłam zrobić mu w poniedziałek na złość za to że mnie zostawił tak wcześnie. Zjadłam kolacje i położyłam się spać na drugi dzień ubrałam się w białą sukienkę do połowy ud, bardzo zwiewną na dodatek ubrałam do niej czerwony biustonosz który prześwitywał przez nią i czerwone szpilki. Wyszłam z walizka i byłam po pół godzinie pod szkolą.
Stała tam już czwórka uczniów i wszyscy nauczyciele... Liam popatrzył na mnie i aż go zatkało. Sam też wyglądał bardzo przystojnie - miał na sobie brązowe rurki, czarną koszulę z rękawami trzy czwarte. Dorzucił do tego ciemnobrązowy szal a la arafata - przypuszczałam że dlatego iż zrobiłam mu kilka malinek na szyi... Miał też na sobie trampki... Koło jego nogi stała wielka walizka a na niej leżała jeszcze torba podróżna...
Gdy zebrali się wszyscy pani Crasky oznajmiła że przydzielili nas do pokoi - Liaś posmutniał, coś było nie tak.
- Jako iż dali nam za mało pokoi dla uczniów to musieliśmy coś wymyślić i takim sposobem Patryk będzie miał sam mój pokój a ja zamieszkam na ten czas z panem Payne'm - no nie, do oczu napłynęły mi łzy... Li popatrzył na mnie w jego oczach widziałam smutek i rozczarowanie a usta powiedziały bezgłośnie 'Przepraszam, nie miałem wpływu.'... Wiedziałam że nie mógł protestować bo wszystko wyszło by na jaw. Pan Shay poprosił bym poszła z nim po apteczkę i bilety do dyrekcji, ale zadzwonił mu telefon więc zamiast niego poszedł Li...
- Przepraszam, nie mogłem nic zrobić... - powiedział cicho jak weszliśmy do szkoły.
- Rozumiem, domyśliliby się...
- No właśnie - powiedział i pocałował mnie w policzek, całe szczęście że szkoła była pusta a wyjazd przenieśli z wieczora na ranek. No i w szkole nie było monitoringu. Zanim weszliśmy do sekretariatu zatrzymałam się, chwyciłam go za nadgarstek i powiedziałam:
- Ale tylko spróbuj mnie z nią zdradzić a osobiście wydrapię ci oczy...
- Nie mógł bym - powiedział - kocham tylko ciebie, a uwierz wiele dziewczyn... - przerwał a ja skończyłam:
- Na pewno, jesteś w końcu przystojny.
Wzieliśmy bilety i wyszliśmy ze szkoły.
Gdy weszliśmy do autobusu ja weszłam po Li zabrakło miejsc a więc dlatego siedziałam z nim. Mi to pasowało, bo w końcu mieliśmy jechać ponad 24 godziny. Wszyscy spali a Li się mi tylko przyglądał.
- Na co się patrzysz - zapytałam gdy się przebudziłam...
- Na ciebie ślicznotko - szepnął, tak by nikt nie usłyszał...
- Wiesz co? - zapytałam...
- Nie - odpowiedział...
- Bardzo chciałabym się do ciebie teraz przytulić, położyć głowę na twoim nagim torsie - szeptałam i patrzyłam na iskierki w jego oczach - pocałować cię i bardzo mocno przytulić... A potem...
- Cii - szepnął - Bo się rozmarzę... Nie możesz mówić takich rzeczy gdy jesteśmy na szkolnej wycieczce - skarcił mnie - ale ja też bardzo chętnie bym cię pocałował i mocno cie przytulił- powiedział i puścił do mnie oko.
Jechaliśmy jeszcze długi czas ale ja niestety większość przespałam... Jakimś cudem udało mi się nie oprzeć głowy na jego ramieniu. Ale mimo wszystko z każdym wdechem powietrza czułam jego słodki i pociągający zapach... Za każdym razem przypominałam sobie jak jeszcze niedawno leżał ze mną w łóżku i obserwował mój spokojny oddech... Pragnęłam powrotu do tych chwil. Pragnęłam by znów była sobota rano, by znów móc mieć całe czterdzieści osiem godzin przed nami... Ale nastał poniedziałek i pomimo że spędzimy nadchodzący tydzień razem to nie będziemy w pełni razem...
Aż mnie skręcało jak pomyślałam że mój Payne będzie w pokoju z okropną panią Crasky!

~crazy carot
~crazy mirror

Rozdział II

Po zakupach umyłam się i położyłam się spać, byłam bardzo zmęczona. Kochałam zakupy, ale to było bardzo męczące zajęcie.

Kolejne cztery dni mijały mi bez większych problemów. Liam o mało nie umierał na lekcjach a ja w domu gdy czekałam na kolejne lekcje z nim... To było trudne, nie być z nim ale kochać go całym sercem. Zaczynałam sobie z tym radzić, choć bardzo powoli. Położyłam się spać, była niedziela a ja szłam do łóżka o wpół do siódmej tylko dlatego że mama była w domu a ja nie mogłam już wytrzymać. Ciągle o nim myślałam, z każdym dniem kochałam go bardziej.
Następnego dnia ubrałam się w szarą bluzkę z sercem, ciemno różowe rurki oraz czarne baleriny (http://img.stylistki.pl/sets/szara-bluzka-z-sercem--1374278894-s329085.jpg?v=0). Do tego czarna torebka i bransoletki. Dzisiaj akurat miałam 2 lekcje z Liam'em. Pierwsza lekcja matma... Zleciał bardzo szybko teraz lekcja z Payne'm. Gdy chodziłyśmy z koleżankami po korytarzu cały czas czułam na sobie jego spojrzenie. Bardzo mi to schlebiało, ale zastanawiałam się dlaczego to robi w końcu zgodnie z jego prośbą przestałam się ubierać "wyzywająco" jak to określił.
Kolejną lekcja jaką miałam był angielski a potem wychowawcza obie z moim Li... Ciągle czułam że mnie obserwuje, może jednak błędne było moje przekonanie że dziewczyny w spodniach nie są dziewczęce - owszem niektóre zestawy dawały takie wrażenie, ale jeśli odpowiednio dobierze się części garderoby wygląda się bardzo dziewczęco. Po wychowawczej miały zostać cztery osoby - Eva, Inga, Patryk oraz ja... Jednak z pierwszą dwójką rozmawiał bardzo krótko, z Patrykiem prawie pięć minut... Natomiast gdy przeszedł do rozmowy ze mną ton jego głosu się zmienił na czulszy:
- Nawet w tym stroju wyglądasz bardzo seksownie... Zakochałem się w tobie ale nie mogę być z tobą to boli. Nie mogę cię wzywać po każdej lekcji bo masz świetne oceny... Proszę, zrób coś dla mnie i zostawaj czasem sama, by porozmawiać. Ale nie może to być za często... Wyglądasz ślicznie - szepnął mi do uch gdy go mijałam...
- Dobrze i dziękuję - powiedziałam i wyszłam. Gdy przyjaciółki zapytały mnie o czym rozmawialiśmy odpowiedziałam że o zajęciach dla utalentowanych... Jutro miało być losowanie a ja wiedziałam jaka jest pierwsza czwórka. Natomiast wszyscy moi znajomi zastanawiali się czy to na nich padnie.
Po lekcjach poszłam z Ev i kilkoma koleżankami do kawiarni zrobić projekt zaczęłyśmy go robić, jednak po kilku minutach Lisa rozlała kawę na polowe zrobionej pracy...
Zaczęłyśmy się kłócić. W końcu po półgodzinie bezsensownej sprzeczki powiedziałam ze sama zrobię ten cholerny projekt. Rozeszłyśmy się... Gdy przyszłam do domu zrobiłam projekt, zadanie domowe i w końcu mogłam się iść umyć. Wyszłam z wanny gdy nagle mama mnie zawołała ze dzwoni telefon była 21 kto o tej porze by dzwonił. Zadzwonił akurat jak mama wychodziła do pracy wiec mogłam spokojnie porozmawiać nie martwiąc się że usłyszy, odebrałam na górze... Wmurowało mnie jak usłyszałam jego głos, usłyszałam zamykanie drzwi i prawie krzyknęłam:
- Dlaczego do mnie dzwonisz, kazałeś mi się trzymać z daleka a sam dzwonisz do mnie w nocy! Co ty sobie myślisz?
- Że mnie wpuścisz, bo pada. - odparł spokojnie, jak gdyby ta rozmowa była normalnością.
- Słucham...?
- Stoję przy tylnych drzwiach twojego domu... Wpuścisz mnie? - zapytał a ja nie wiedziałam czy żartuje czy mówi poważnie - A więc? - dodał po chwili głuchej ciszy w słuchawce.
- Tak, jasne czekaj... - popatrzyłam na siebie, miałam na sobie krótkie szare spodenki i bluzkę na ramiączkach z tego samego kompletu (http://images.okazje.info.pl/p/odziez-i-obuwie/6074/esotiq-23488-patrice-pizama-damska.jpg)- no ale cóż ja byłam u siebie w domu. Zbiegłam na dół i otworzyłam drzwi.
- Cześć - powiedział.
- Co ty tu jasna cholera robisz? - krzyknęłam jak tylko wszedł do środka.
- Odwiedzam cię - odparł z uśmiechem.
- Jestem twoją uczennicą. Uczennic się nie odwiedza o 21 wieczorem w domu, zwłaszcza jeśli są same w domu.
- Jesteś sama? - spytał zadziornie...
- Taak... - odparłam i nagle poczułam jego dłonie na biodrach... Posadził mnie na szafce przy której staliśmy i pocałował mnie. Mocno ale delikatnie i czule... Bardzo namiętnie.
- Co to było - zapytałam zdziwiona.
- Kochasz mnie? - zapytał...
- Tak, ale jesteś moim nauczycielem.
- Już niedługo - odparł i znów mnie pocałował...
Wylądowaliśmy w moim pokoju na łóżku, on bez koszulki ja w samej bieliźnie...
- Liam, ja cię kocham ale nie chce byś żałował - powiedziałam...
- Pożałuję jeśli tego nie zrobię... Chyba że ty nie...
- Ja chcę. Kocham cię... - powiedziałam spokojnie ale nie pożałowałam tego. Byłam gotowa na to co miało nastąpić.
Może to był pierwszy raz gdy w ogóle porozmawialiśmy o czymś innym niż nauka, w innej okoliczności niż szkolna sala lekcyjna, ale wiedziałam że oboje czujemy to samo. Wiedziałam że nasza miłość jest czysta i piękna, a co najważniejsze odwzajemniona.
Nie czułam zbytnio bólu, Liam doskonale wiedział że to mój pierwszy raz był bardzo delikatny, na tyle na ile potrafił - oczywiście. Mimo wszystko nie żałowałam decyzji podjętej wraz z słowami "Ja chcę. Kocham cię..." nie żałowałam jej gdy Liam pozbawiał mnie bielizny, gdy coraz to namiętniej mnie całował. Nie żałowałam tego gdy powoli i dokładnie "badał" moje ciało swoimi rękoma... Nie chciałam powiedzieć by przestał w żadnym momencie naszego stosunku. Czułam się doskonale, pomimo strachu i późniejszego bólu. Moment gdy Liam we mnie wszedł był najbardziej... Najbardziej czułym momentem z jakim się w życiu spotkałam, wcześniej myślałam że sex to coś okropnego i ohydnego. On uświadomił mi w jak wielkim błędzie byłam. Podczas gdy jego penis znajdował się we mnie i poruszał delikatnie, Liam całował mnie namiętnie powoli schodząc z pocałunkami na ramiona i szyję. W pewnym momencie myślałam że umrę z bólu, on mnie tylko chwycił, mocno. Bardzo mocno. Dał krótkiego całusa w lewe ramię i szepnął do ucha bym jeszcze chwilkę wytrzymała... W tym momencie cieszyłam się że w moim pokoju leciało radio gdyż moje jęki mogli by usłyszeć wszyscy sąsiedzi przez co moglibyśmy mieć kłopoty, większe on ale ja tego nie chciałam. Liam powoli 'wyszedł' ze mnie, opadł na łóżko i przyciągnął mnie do siebie. Pocałował w czoło po czym zaczęliśmy rozmawiać, długo. W końcu zasnęłam.
Gdy się obudziłam zegar wskazywał czwartą, za dwie godziny miała wrócić mama, a Liam spał obok mnie...
- Li kotku obudź się.
- Co się stało kochanie?
- Moja mama wraca za półtorej godziny musisz już iść.
- Muszę?? - spytał zadziornie.
- Tak... Nie martw się zobaczymy się w szkole. - Dałam mu buziaka w czoło on się ubrał i na pożegnanie czule i namiętnie mnie pocałował...
Gdy on wyszedł ja opadłam na kanapie z zadziornym uśmieszkiem wstałam po prawie dwóch godzinach, zrobiłam śniadanie i wtedy weszła mama.
- Cześć myszko.
- Hej mamo.
- Kto to wczoraj dzwonił ?
- Kolega czy przez przypadek nie zabrałam mu książki.
- Aha ja się idę przebrać.
- Ok. Ja zjem i idę do szkoły.
- Ale jest dopiero szósta...
- Ale muszę wpaść jeszcze do kawiarni pomóc dziewczyną - skłamałam.
Tym razem postanowiłam zrobić Liasiowi na złość a wiec ubrałam moją nową kremowo-czarną sukienkę do pół uda i czerwone buty na obcasie do tego czerwone dodatki i czarne.
Gdy doszłam do szkoły była siódma dwadzieścia, zajęcia zaczynałam dopiero za czterdzieści minut, w szkole jeszcze nikogo nie było gdyż dziś wszyscy mieli na drugą lekcję, tylko ja i piątka innych uczniów musiała być tu wcześniej z powodu dodatkowych zajęć... Ale jak tylko zbliżyłam się do schodów, ktoś chwycił mój nadgarstek i pociągnął mnie pod ścianę. Chciałam krzyknąć ale zorientowałam się że to Li...
- Jak mogłaś?
- A co - spytałam przestraszona...
- Wyrzucić mnie rano... - zawahał się, szybko mnie oglądnął - I ubrać taką sukienkę... - dodał i mnie pocałował.
- Po pierwsze musiałam bo by mnie matka zabiła, osiemnastkę mam dopiero za dwa miesiące a po drugie jesteś moim nauczycielem. A co do sukienki to co, nie podoba ci się?
- Nie wręcz przeciwnie, jest prześliczna... A ty jeszcze śliczniejsza - powiedział zadziornie...
Po kilku minutach wszedł do szkoły, ja odczekałam jeszcze kilka i także ruszyłam w jej kierunku... Okazało się że poza mną i Eve nikt nie przyszedł na zajęcia. Więc Liam, albo pan Payne jak mówi Eve powiedział że nie musimy nic robić... Więc całą lekcję przesiedziałyśmy na rozmowie.
Sekundy zlewały mi się w minuty, minuty w godziny, godziny w dni a te zlewały mi się w tygodnie. Czas mijał a ja z Liam'em musieliśmy się ukkrywać - nie mogliśmy nikomu o nas powiedzieć bo by nas po pierwsze wyrzucono, a po drugie oskarżono by go o molestowanie... Co nie było by prawdą bo ja go kochałam, i sama podjudzałam. I pomimo że miałam poczucie jakby minął już rok od kiedy go po raz pierwszy spotkałam to było dopiero półtora tygodnia. Tak, to nie do uwierzenia ale była dopiero środa, drugiego tygodnia nauki.
Po piątej lekcji wyskoczyłam do kawiarni po kawy i drożdżówki dla mnie i mojej paczki...
Później poszliśmy do kina na jakiś romans. A ja się źle czułam bez Li oglądając to wszystko. Film skończył się o 19. O 20 byłam już w domu właśnie moja mama wychodziła. Dosłownie 5 min po wyjściu mamy zadzwonił mi telefon.
- Hej kotku
- Hej Li co ci znowu odbiło żeby do mnie o tej porze dzwonił... Znowu?!?.
- Po prostu się stęskniłem za twoim głosem.
Gdy to powiedział zaśmiałam się, a on:
- Otworzysz mi drzwi.
- Czy ty znowu dzwonisz spod moich kuchennych drzwi?
- Tak...
Skoro tam stał, to poszłam otworzyć. Mój ukochany stał w drzwiach a w ręce trzymał torbę z chińszczyzną...
- Zjemy? - zapytał...
- Jasne... Zostajesz na noc?
- Znów będę miał się wymknąć o czwartej.
- Tak...
- Na prawdę będę musiał - przekomarzał się ze mną.
- Niestety misiu ale tak.
- No dobrze, dla ciebie wszystko - powiedział i podał mi kolację... - Co dziś robiłaś?
- Byłam w kinie.
- Na czym?
- Na jakimś romansie... - odparłam
- Beze mnie? - spytał zawiedziony... - tak wiem jestem twoim nauczycielem. Ale obiecuję że już niedługo...
- Wiem, wiem. Mówiłeś że niedługo... - sądziłam że chodziło mu o to że ja za dziewięć miesięcy skończę tą szkołę.
Kochany Li wymknął się o czwartej a ja poszłam dalej spać.
Gdy wstałam mama czekała na mnie ze śniadaniem.
- Jak ci się spało?
- Dobrze. A jak tam było w pracy ? - zapytałam by nie zaczęła wypytywać o to co robiłam wieczorem.
Po zjedzeniu śniadania poszłam na górę się przebrać ubrałam krótka kremową sukienkę bez ramiączek i buty na obcasie (mniej więcej: https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcS6aE3X3fSACJhF6hTyM5e-ZZ-ISLOfbEkoGKc08g2Os3eFJLLh). Dzisiaj znowu jako nieliczni byliśmy na pierwszej lekcji w piątkę.
Minął miesiąc... Nadszedł piątek... Żałowałam że był piątek, to oznaczało że przez dwa kolejne dni miałam nie widzieć Liasia... Dyrektorka powiesiła listę po szóstej lekcji... Wiele osób się załamało. Ale szczerze mówiąc lista wyglądała bardzo niewinnie - trzy osoby z dobrymi średnia w czym jedna to ja, dwóch szkolnych łobuzów, jedna Gotka i cztery normalne osoby... Nikt nie mógł się domyślić że cztery osoby były wybrane poza losowaniem.


Wyjazd miał się odbyć w poniedziałek rano... Musiałam się spakować przez weekend...
Na siódmej lekcji dostałam esemesa od mamy "Wyjeżdżam, wracam w sobotę wieczorem" jako iż była to lekcja z Li, ten wykorzystał to bym została po lekcji:
- "Ko..." - zaczął ale się zorientował i zmienił - Cara zostań po lekcji porozmawiamy o używaniu telefonów na lekcji...
Po lekcji zostałam tak jak prosił.
- Naprawdę...? - zapytałam - myślałam że u pan... Ciebie można.
- Musiałem mieć powód a muszę ci coś powiedzieć.
- Tak co...
- Po wycieczce odchodzę ze szkoły. Poczekamy miesiąc do twojej osiemnastki i się ujawnimy... Co ty na to.
- Li, naprawdę - powiedziałam uradowana... - ale nie możesz odejść, jak zarobisz...
- Powiem ci po wycieczce. A z kim esemesowałaś?
- Z mamą, nie ma jej od siedemnastej od jutra do dwudziestej.
- Mogę wpaść? - zapytał choć znał moją odpowiedź.
- Jasne - odpowiedziałam uradowana.
Z klasy wyszłam trochę za bardzo radosna... Myśl o tym że mogę z nim spędzić dwadzieścia cztery godziny mnie tak bardzo ucieszyła.
- Czemu się tak szczerzysz - zapytała moja przyjaciółka.
- Bo nie wpisze mi do akt używania telefonu na lekcji pod warunkiem że nigdy więcej tego nie zrobię... - skłamałam na jednym oddechu.
- Fuksiara...
- Nie po prostu mam bardzo dobre oceny. Spróbuj - powiedziałam i odeszłam z uśmiechem na ustach...
Gdy doszłam do domu zaczęłam się pakować żeby mieć więcej czasu z Liasiem. Gdy skończyłam się pakować była już 16 mama robiła deser, jak mnie nie będzie możesz zaprosić kilka znajomych, tylko nie roznieście domu ok ?
Dobrze obiecuje.
Zjadłyśmy galaretkę, i wyszła. Zaledwie dziesięć minut później ktoś zadzwonił na telefon a ja siedziałam w seksownej z koronkami czarnej bieliźnie i białej sukience.
- Słucham...
- Otworzysz drzwi? - usłyszałam w słuchawce głos Liama.

~crazy carots
~crazy mirror 

Rozdział I

       Weszłam na lekcje angielskiego. Gdy moje oczy spotkały się z jego omal się nie PRZEWRÓCIŁAM przez własne nogi. Bałam się że wszyscy zauważą moją chwilową słabość, ale na szczęście nikt nie patrzył się w moją stronę. Dzięki temu ukryłam wielki rumieniec, który pojawił się na  mojej twarzy, moje policzki płonęły purpurą jak nigdy dotąd. W życiu nie czułam takich motyli w brzuchu jak w momencie gdy po raz pierwszy ujrzałam mojego nauczyciela angielskiego. Nigdy tak bardzo nie czułam że się w kimś zauroczyłam. Ale niestety on był moim nauczycielem. Moim nowym, przystojnym nauczycielem. Gdy szłam do ławki czułam jego wzrok na sobie. Nie dziwie się w końcu ubrałam białą sukienkę do ud (http://www.zeberka.pl/img_users/1368029277.jpg)  i czarne baleriny. Mimo iż był środek zimy ja miałam na sobie lekką, zwiewną sukienkę. W Londynie, najbardziej deszczowym mieście świata gdzie większość ludzi nosi spodnie ja zawsze miałam na sobie sukienkę... Wtedy czułam się dziewczęca. Gdy siadłam do ławki pan Payne zaczął prowadzić lekcje, poczułam się tak jakby czekał na mnie ale szczerze mówiąc wiedziałam że czekał aż zegar wskaże 8 czyli początek lekcji.
- Witam, nazywam się Liam Payne i będę waszym nauczycielem języka angielskiego w tym roku - zaczął a moje serce przyśpieszyło, slyszałam już taką kombinację danych. Muzyk z One Direction się tak nazywał ale różnili się tamten Liam był zielonooki a ten miał oczy piwne, inną fryzurę. - Skoro jesteśmy już w komplecie zacznijmy od tego że się przedstawicie - powiedział przerywając moje rozmyślenia na temat tej zbieżności.
Gdy wszyscy wymieniliśmy już swoje imiona, nasz nowy nauczyciel podał temat...: "Miłość w życiu i literaturze".
    Gdy to powiedział aż mnie dreszcz przeszedł. Ręce zaczęły mi się trząść... Nie mogłam opanować emocji. Mimo iż wiedziałam że nie ma w tym żadnego podtekstu a w naszych książkach jest dużo tekstów o miłości, nie potrafiłam się skoncentrować na lekcji. Ciągle myślałam o bólu po ostatnim chłopaku, o tym że zakochałam się w nauczycielu co było tak samo nieodpowiednie jak zakochanie się w narkomanie lub gwałcicielu - niemoralne, nieosiągalne... Nieetyczne! Widziałam pana Payne'a kilka razy wcześniej w szkole, końcem zeszłego roku był tu na stażu bo nasza nauczycielka była w ciąży i brała urlop macierzyński, przypuszczałam że zostanie moim nauczycielem ale moje uczucie wtedy dopiero rozkwitało. Chociaż nie mogłam się oprzeć żeby się w niego nie wpatrywać, próbowałam całym ciałem i umysłem przez wszystkie lekcje z nim - angielski, wychowawczą, kulturę i dodatkowe...
Dobrze że ze mną siedziała moja przyjaciółka i to zauważyła. Nagle pod ręką zobaczyłam karteczkę "Nie patrz na niego tak nachalnie. On jest twoim nauczycielem - ale wiesz że będę cię wspierać w każdej decyzji. Choć lepiej - zapomnij o nim, chyba nie chcesz mieć problemów?".
      Moje serce podpowiadało mi by nie słuchać nikogo, mój rozum natomiast podpowiadał mi że Clara dobrze gada mówiąc bym sobie go odpuściła. Chciałam by był mój, ale wiedziałam że jest starszy a ja jestem dla niego tylko uczennicą. Postanowiłam dać sobie czas, może mi się uda odkochać, zapomnieć. A jak nie to tylko 9 miesięcy! Wytrzymam - powtarzałam sobie. Ale wiedziałam że pomimo mojej silnej woli może być ciężko.
Nauczyciel po skończeniu pisania nam zadań na tablicy postanowił przejść po klasie by zobaczyć jak nam idzie. I wtedy się zaczęło chociaż miałam same piątki tego zadanie nie potrafiłam rozwiązać... Co się ze mną dzieje, czy może to on tak na mnie działa? Cały czas zadawałam sobie to pytanie. Wiedziałam że to łatwe, miałam rozwiązanie w głowie ale nie umiałam go zapisać, moje myśli wiły się w głowie a ja nie potrafiłam wyłapać wśród nich odpowiedzi na zadanie. Zastanawiałam się co się ze mną dzieje. I choć odpowiedź nasuwała się sama - motyle w brzuchu, zawroty głowy i ciągła chęć patrzenia na niego - nie mogłam się z tym pogodzić. Odpychałam to od siebie, nie chciałam kochać nauczyciela - to nie było w moim stylu!
Nagle na mój zeszyt padł cień...
- Trzeba ci pomóc?
- Nie, poradzę sobie - odparłam.
- Na razie nie najlepiej ci idzie...
- To przez... To przez... Ból brzucha - w końcu nie skłamałam, bolał mnie ale nie z takiego powodu z jakiego on sądził. Był miły i posłał mnie do pielęgniarki.
Poszłam do niej a ta mi dała jakieś proszki przeciwbólowe i wysłała mnie na z powrotem na lekcje... Jednak gdy weszłam do sali on dalej stał przy mojej ławce, co upewniło mnie w przekonaniu że pielęgniarka jest podła i nie interesuje się naszym zdrowiem, byleby jak najszybciej się nas pozbyć. Czułam się nie zręcznie przechodząc obok niego. Te perfumy są zabójcze – pomyślałam. Usiadłam na swoim miejscu, on ciągle stał obok tłumacząc coś mojej przyjaciółce, zastanawiałam się czy zrobiła to specjalnie czy przez przypadek zatrzymała go tutaj tak długo.
- Lepiej się czujesz? - zapytał z troską w głosie.
- Tak dziękuję - odparłam i oparłam się o krzesło - nie miałam siły rozwiązywać tych zadań, Liam chyba to rozumiał bo nic nie mówił na to że już po 15 minutach lekcji ja się poddaję i nic nie robię..
Gdy po czterdziestu minutach zabrzmiał dzwonek Lian kazał mi przyjść dzisiaj po lekcjach żeby zemną porozmawiać, sądziłam że chodzi o moje złe samopoczucie gdyż nauczyciele rzadko kazali mi podchodzić do siebie albo zostawać po lekcji... Jednak wiedziałam że dla niego mogłabym zostawać codziennie. Nie bałam się tej rozmowy, on mógł mnie karcić i mógł mu się mu nie podobać mój stosunek do nauki - przez chwilę przemknęła mi po głowie myśl by zawalić angielski byleby musieć z nim mieć dodatkowe godziny.
      Lekcje minęły mi szybko lecz może dla tego ze wciąż o nim myślałam o jego czekoladowych oczach weszłam do klasy i zobaczyłam go, rozmawiał z jakimś rodzicem... Wiedziałam że to mama Patryka - szkolnego łobuza - to nie było dziwne, jego rodzice byli wzywani do szkoły co dwa trzy dni. Ręką wskazał mi krzesło i pokazał żebym poczekała pięć minut - ale ja mogłabym czekać całą wieczność. Już po kilku minutach usiadł naprzeciwko mnie...
- Jesteś świetną uczennicą, masz idealne oceny... - zaczął - ale dziś na lekcji nie uważałaś, rozmawiałem z pielęgniarką według niej nic ci nie było. Nie chciałbym ci psuć ocen więc proszę by to się nie powtórzyło, w końcu każdy może mieć gorszy dzień... - powiedział.
- Dziękuję i przepraszam - powiedziałam z westchnieniem, tak bardzo żałowałam że tylko tak to się skończyło.
- I jeszcze jedno - dodał - chciałbym stworzyć grupę najbardziej utalentowanych. Jeśli byś się zgodziła, byłabyś w tej grupie.
- Oczywiście - odparłam mimowolnie, doskonale wiedziałam że nie chodziło mi o naukę, tylko o to by spędzić z nim trochę więcej czasu, a to byłaby idealna okazja.
Chciałam już wstać, ale on dodał:
- Postaraj się skupić trochę na lekcji a nie tylko na mnie dobrze?
Mnie aż w bilo w krzesło, tego się nie spodziewałam.
-Dobrze postaram się... - Czy ja to powiedziałam czy pomyślałam... Myślę że powiedziałam nie ma to jak się upokorzyć przy takim nauczycielu.
Teraz bałam się już poruszyć, odezwać... Powoli podniosłam się z krzesła.
Aż mi serce zaczęło bić szybciej. Stanęłam. Obróciłam się a pan Payne się do mnie uśmiechnął...
- Nie martw się, nie jesteś pierwsza - powiedział - i nie ostatnia...
No cóż, musiało mu się to już zdarzyć nie raz - wiedziałam to. W końcu był boski. A to sprawiało że wiedziałam że jest jeszcze bardziej nierealny, jeszcze bardziej nieosiągalny. Ale równocześnie kochałam go bardziej.
Następnego dnia wyciągnęłam śliczny zestaw z szafy, długo się wahałam czy go ubrać wiedziałam że był bardzo seksowny, ale nie raz byłam już w nim w szkole. W końcu się zdecydowałam ubrałam tiulową zwiewną spódniczkę w kolorze delikatnego fioletu, do tego czarną bokserkę i czarne szpilki. Dobrałam  do tego dodatki i torebkę (taki strój -  http://i.pinger.pl/pgr308/675701c1000aaee24aaa7a2e/zestaw%204.bmp). Wzięłam do tego moją ulubioną marynarkę, ale tylko na wszelki wypadek gdyby zaczęło padać.

Gdy weszłam do klasy przestraszyłam się, poza panem Payne'm stała też tam dyrektorka - a ona rzadko bywała u nas na lekcjach...
Usiadłam w ławce i nim zauważyła mój strój założyłam marynarkę, niby nic nie miała do strojów uczniów ale na wszelki wypadek...
- Drodzy uczniowie - zaczęła - w przyszłym tygodniu w naszej szkole odbędzie się wymiana uczniów. Uczniowie jadący na wymianę zostaną wylosowani więc będzie to w stu procentach uczciwy wybór. Nasi uczniowie wyjeżdżający do Francji, pojadą tam za dwa i pół miesiąca. Nauczyciele którzy z wami pojadą to pan Payne, pani Craskie oraz pan Shay.
Od razu coś zaświeciło się w mojej głowie, może mój strój to spowodował może nie ale widziałam jak całą lekcje uśmiechał się do mnie Liam. Po skończonej lekcji poprosił bym przyszła gdy skończę wszystkie zajęcia. Gdy tylko wyszłam z sali poszłam do pani dyrektor żeby mnie wybrała poza losowaniem a ona się tylko milo uśmiechnęła. I powiedziała że muszę czekać do ogłoszenia wyników - pewnie już kilka osób ją o to prosiło.
Kolejne lekcje ciągnęły się w nieskończoność... Pragnęłam by płynęły szybciej ale one wbrew wszystkiemu jeszcze bardziej zwalniały. Myślałam że zwariuję... Gdy skończyła się siódma lekcja, w podskokach poszłam do sali pana Payne'a, chciałam już zobaczyć jego oczy, jego uśmiech...
- Prosił pan abym przyszła...
- Tak, pani dyrektor zgodziła się bym ja i trójka pozostałych nauczycieli wybrali czwórkę z dziesiątki uczniów którzy pojadą na wymianę. Jedną z tych osób jesteś ty - powiedział ciągle się na mnie patrząc i mimo iż moja marynarka była zapięta nie mógł oderwać ode mnie oczu. Może jednak mu się podobałam, ale chował to uczucie głęboko ponieważ był moim nauczycielem... Nie to nie możliwe, on po prostu uważał że jestem wystarczająco inteligentna...
Zastanawiałam się dlaczego nie patrzył mi w oczy. Jakby się bał. Nie miał odwagi...
Może jednak moje przypuszczenia nie były bezpodstawne...
- A mogę wiedzieć kim jest pozostała trójka? - zapytałam zaintrygowana...
- Oczywiście odpowiedział... Patryk Deroon, Elisha Stars i Eliot. - Patryk? On ledwo przechodził z klasy do klasy, jakim cudem go wybrali. Elisha miała bogatych rodziców a Elion był po prostu przypadkowy. Te wybory nie miały sensu. Lecz ja się cieszyłam że on mnie wybrał - miałam nadzieję że on. Ale coś mnie zastanawiało cały czas przygryzał wargę i wlepiał oczy w moje długie nogi. Zastanawiałam się dlaczego nie patrzył mi w oczy. Jakby się bał.
Gdy wychodziłam usłyszałam tylko ze wyglądam bardzo ładnie... I że mam się nie rumienić tak na jego widok. O mało się nie przewróciłam jak to powiedział... Stanęłam i powiedziałam:
- Dobrze panie profesorze...
- Nie mówi mi per pan po lekcja, nie jestem taki stary - odparł...
O mało się nie rozpłakałam jak to usłyszałam, oczywiście ze szczęścia...
- Dobrze - powiedziałam i odeszłam... W drodze powrotnej do domu cały czas podskakiwałam w rytm melodii z mp4... On mnie lubił, teraz musiałam tylko odkryć jak bardzo... Ale został mi tylko ten rok szkoły, nie mogę tego zniszczyć przez związek z nauczycielem... Postanowiłam że jeśli coś jest na rzeczy, możemy poczekać do czerwca, gdy ja już oficjalnie będę absolwentką tej szkoły. A on przestanie być moim nauczycielem.


            Gdy doszłam do domu mama siedziała na kanapie. Nie zwróciła na mnie uwagi. Odrobiłam zadanie i poszłam się umyć. Na następny dzień ubrałam krótka zwiewną sukienkę w kremowym kolorze, na której od dołu po lewym boku szły małe różyczki i sięgały do pasa – wyglądałam w niej ślicznie. I kremowe szpili... Miałam z nim dzisiaj dwie lekcje bardzo z tego powodu się cieszyłam. Gdy byłam już w pobliży szkoły spotkałam Liam'a go tylko wmurowało a mnie usatysfakcjonowało to że mu się spodobam. Ale zamiast przystanąć ruszyłam w stronę budynku, złapał mnie za nadgarstek i pociągnął pod ścianę... Zasłaniały nas tuhuje więc nikt nas nie mógł zauważyć, miałam nadzieję że coś zrobi ale on tylko powiedział:
- Rozumiem że ci się podobam, ale proszę przestań mnie prowokować bo to się źle skończy... -teoretycznie była to groźba, ale wcale tak nie zabrzmiała.
- Ale ja... Ja... - zaczęłam, ale on przyłożył mi palec na usta.
- Podobasz mi się, jesteś inna. Jesteś mądra. Moje serce bije szybciej jak cię widzę, zakochałem się w tobie ale jesteś moją uczennicą... Proszę uszanuj to. Pomyśl o dziewięciu miesiącach które nas czekają... Proszę. Nie chcę stracić pracy, ale jeszcze bardziej nie chcę by tobie się coś stało. To tylko dziewięć miesięcy - powiedział, pocałował mnie w policzek i odszedł. Ruszył do szkoły a ja stałam jak wmurowana... Dlaczego naciskał na dziewięć miesięcy.
Chwila, czy on nie chciał powiedzieć że możemy się spotykać po ukończeniu tej szkoły... Jak tylko ją skończę. Po kilku minutach otrząsnęłam się i ruszyłam do szkoły... Postanowiłam postarać się nie prowokować go i przetrwać te dziewięć miesięcy...
Wiedziałam że nie mogę się tak wyzywająco ubierać lecz jak ja. mam tego nie robić gdyż mam tylko kilka par spodni ?? Tylko kilka koszulek bez dekoltu. Zawsze uważałam że w spodniach i takich bluzkach przypominam chłopaka... Miałam tylko cztery zestawy które mi się podobały - czarne rurki i białą bokserkę i miętowy sweterek z uśmiechem do tego zawsze ubierałam niebieskie vansy (http://i53.tinypic.com/23vyvqg.png). Szare rurki i łososiową bluzkę, do czego zakładałam botki na obcasie i dżinsową kamizelkę (http://bi.gazeta.pl/im/4/10333/z10333214X.jpg), czarne getry i kawowa bluza z nadrukiem królika co łączyłam z kremowymi balerinami i szarą torbą (https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOpFpcgF0pyKa8WMJKIVwl7IrdnZF8FT_mrVI2zJ2TQBhGtcrSN3Lrb4eEBcUHDVM0CrhHXYVBK70JWUpREeb4dckVRYWyWcsLV9zvdCJ8_7h5rfvtLf7uEFnMOF98v9bC70YBrHuXjg/s1600/3.jpg)oraz turkusowe spodnie, T-Shirt ze smerfetką, szare trampki za kostkę do czego dobierałam turkusową torbę i bransoletki (https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipLl5DtLACbZrQFEhzUW9RgXPjheGGc11t9r9sGbf2ytPz10c7_qOTJcCGoV77OgAGnqYSUDMMEpLZTkqpvClgP3eFg0j0sX7OEvihyK9dDBRbasjeSJIGVdnR_Cb_4nEJzR-3LbqJC-A/s640/moda1.jpg)... Zdecydowanie musiałam iść na zakupy...
Na lekcjach z Liam'em prawie na niego nie patrzyłam. Reszta zajęć zleciała nawet nie wiem kiedy. Po szkole wbiegłam do domu. Zmieniłam szpilki na balerinki i wzięłam czarną marynarkę oraz torebkę i portfel w którym miałam ponad 300 funtów oraz kartę na której miałam ponad tysiąc funtów gdyż ojciec co miesiąc wpłacał na nią ponad 150 funtów... I pobiegłam do pobliskiego centrum handlowego - mojego ulubionego... Wpadłam w szał zakupów kupiłam kilka zestawów ubrań - szarą bluzkę z sercem z trzy czwartymi rękawami, dwie pary niebieskich przecieranych rurek, czerwone i czarne krótkie trampki. Dżinsową koszulę za pupę, czarne leginsy, brązową torbę i białe trampki za kostkę, oraz wisiorek sowę...Łososiowe rurki, biały podkoszulek na ramiączkach z szarą narzutką z różowym napisem oraz szare adidasy a do tego dokupiłam fioletową torbę i kolczyki różyczki... Kupiłam także kilka niezależnych rzeczy - brązowe szpilki sandałki, kremową bluzkę z sercem, kolczyki piórka w trzech kolorach, marynarkę z rękawami trzy czwarte, czarno-kremową sukienkę do kolan, czerwoną i zieloną bejsbolówkę, oraz kilka par krótkich spodenek... A także z siedem nowych kolorów lakierów. I mimo tak wielkich zakupów wydałam niespełna 390 funtów...




~Crazy carrots
~Crazy mirror