niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział VI

           Liam złączył nasze wargi w namiętnym pocałunku... Chłopcy wyszli zza ściany i zaczeli bić brawo, pokazałam im środkowy palec i ciągle trzymając za szyję mojego ukochanego przywarłam jeszcze bardziej go jego ust. Stałam już na palcach, bo byłam niższa od mojego kochanego i nie mogłam stać zupełnie prosto, ale Li w końcu się nade mną zlitował i podniósł mnie tak że zaplotłam swoje nogi w okół jego bioder.
- Ej tu są ludzie - krzyknął Louis...
- Myślałem że to on jest ten rozważny - dodał Harry i cała czwórka wybuchła śmiechem.
- Był do póki jej nie poznał - parsknął Zayn, a my nie zwracając zupełnie na nic uwagi napawaliśmy się swoją obecnością... W końcu Li chwycił mnie mocniej i ruszył w kierunku schodów.
- Gdzie idziesz? - szepnęłam do jego ucha, odrywając się na chwilę... Przy okazji biorąc głęboki wdech.
- Pokazać ci moją sypialnię... W końcu ja w twojej znam każdy zakamarek twojej a ty mojej nie widziałaś.

- Ale chłopcy... - szepnęłam i delikatnie przygryzłam jego ucho...
-Wypad stamtąd, idźcie na spacer - krzyknął na cały dom... Po czym dodał cicho - teraz już ich nie ma.
- Jesteś niemożliwy - szepnęłam i zaczęłam delikatnie muskać jego szyję, tak by pozostawić tam malinki...
- Mam jutro wywiad - szepnął.
- Trudno, ukryjesz je... - powiedziałam zadziornie - to ty niesiesz mnie do swojej sypialni w środku dnia.
- Ale ja nie mówię że od razu ma do czegoś dojść myszeczko - szepnął...
- Nie, no to mnie postaw i zaprowadź normalnie - powiedziałam, choć skrycie liczyłam że tak na prawdę on chce czegoś więcej.

- Nie... - powiedział zadziornie - Jednak cofam swoje słowa. Chcę czegoś więcej.
- Czy jestem dla ciebie tylko dziwką - zapytałam, gdy ten naciskał na klamkę... Od razu cofnął rękę.
- Nie, nigdy tak nie mów. Jesteś dla mnie życiem. Jesteś dla mnie powietrzem. Jesteś dla mnie wszystkim. Każda minuta, sekunda z tobą sprawia że moje serce bije mocniej, w moim brzuchu lata stado motyli a mój mózg topnieje i nie jest ważne czy zachowuję się racjonalnie czy nie. Nie ważne jest dla mnie także to czy świat się skończy za minutę, dziesięć, godzinę czy sto lat - z tobą mógłbym umierać w każdej chwili. Byle by tylko przed śmiercią zobaczyć twój uśmiech i byle bym mógł skosztować twoich pysznych jasno herbacianych ust. Bym mógł wtulić głowę w twoje włosy i czuć ich śliczny limonkowy zapach... Bym mógł przed śmiercią głaskać cię w głowę i mówić "Będzie dobrze kochanie"... Jesteś dla mnie jak marchewki dla Louisa, jak koty dla Harrego... Jak...
- Cii... - powiedziałam przerywając jego cudowny, acz już przydługawy monolog i pocałowałam go w usta...
- Dlaczego tak pomyślałaś?
- Bo szybko zmieniłeś zdanie, bo od razu chciałeś się ze mną kochać...
- Jeśli nie chcesz...
- O nie, ja chce... Ale... Zresztą nie ważne już, lepiej pokaż mi tą swoją sypialnię - powiedziałam i spróbowałam chwycić klamkę lecz o mało nie spadłam. Na szczęście Liam stał ze mną przy ścianie więc tylko się o nią oparłam. Liaś chwycił klamkę i otworzył drzwi do swojej olbrzymiej sypialni. Była ona kremowo-brązowa. Na środku stało wielkie łóżko, na którym leżała pościel w brązowe i fioletowe koła... Pod ścianą stała biblioteczka a obok niej dwa śliczne brązowe fotele a na nich leżały fioletowe poduszki. Cały pokój był w ślicznym nowoczesnym stylu...
- Śliczny masz pokój - wyszeptałam wprost do jego ucha - a najbardziej podoba mi się łóżko, przetestujemy je - zapytałam z nadzieją.
- A chcesz... - zapytał czule. Pocałowałam go, najbardziej namiętnie jak potrafiłam.
- Rozumiem że to miało być tak - powiedział i rzucił się ze mną na łóżko.

Liam, bardzo delikatnie rozpiął moją bejsbolówkę i zaczął mnie czule całować po rękach... Wsuwając ręcę pod moją bluzkę... Powrócił do moich ust szybko chwyciłam go za szyję i przyciągnęłam bliżej... Podniósł mnie do pozycji siedzącej i ściągnął moją bluzkę... Z ust przeszedł na mój brzuch i dokładnie całował jego powierzchnię... W pewnym momencie poddałam się tej sytuacji i rozpięłam jego koszulę... Dopiero teraz przypomniałam sobie jak bardzo jest umięśniony... Jak bardzo silny i męski... Zaparło mi dech w piersiach
- Coś się stało - zapytał, przerywając całowanie mojego brzucha.
- Nie, tylko zapomniałam jaki męski jesteś.
- Ja... Męski... Hmm... A ja zapomniałem jaka ty śliczna. Choć nie, nie zapomniałem co noc o tobie śniłem.
- Ja o tobie też - wyszeptałam i wróciłam do przerwanego zajęcia.
       Ten stosunek z Liamem był najlepszy! Był czuły i namiętny ale równocześnie dwa razy bardziej niebezpieczny i zabroniony. Gdy skończyliśmy się kochać jeszcze długo rozmawialiśmy a w końcu do pokoju wpadł Harry
- Przepraszam - powiedział i zakrył sobie oczy, a Liam podciągnął mi kołdrę aż po samą szyję...
- Udusisz mnie - szepnęłam.
- Przepraszam - powiedział i zbliżył się do moich ust...
- Ej GOŁĄBECZKI! - wykrzyczał Hazza
- Czego?! - krzyknął Li
- Mamy gościa, Simon przyszedł - powiedział spokojnie Harry i zamknął drzwi.
- No nie 
krzyknął Li.
- Spokojnie schowam się tu.
- Nie, pójdziesz ze mną a ja mu o nas powiem - wykrzyczał radoście Liaś - Simon jest spoko - dodał po chwili...
- Ale...
- Nie, nie ma ale!

- Ale Li, kochanie... To jest... - zaczęłam ale gdy tylko ten na mnie spojrzał ucichłam. Nie chciałam kłucić się z kimś kto mnie kochał. Kogo ja tak szaleńczo kochałam - Dobrze, pójdę z tobą, tylko się na mnie nie złość
- Na ciebie nie potrafię się złościć, kochanie. - powiedział i złączył nasze wargi w namiętnym pocałunku.
- Ja tu ciągle jestem. I Simon także tu jest, zakochane ptaszki - powiedział Hazz w śmiechu wychodząc z pokoju. - Macie pięć minut albo Simon sam tu przyjdzie - powiedział gdy już drzwi były już prawie zamknięte. Spowodowało to że od razu wstaliśmy i Li zaprowadził mnie pod prysznic, tak bardzo kuszące było wciągnięcie go pod ten prysznic, albo wskoczenie z nim do tej ogromnej wanny, ale cóż - Oni mieli ważnego gościa a ja wskoczyłam na 2 miejsce.
- Dla mnie zawsze będziesz najważniejsza. Nie zapominaj o tym - szepnął mi do ucha jak by czytał w moich myślach. - Zejdź za chwilę na dół myszko... - dodał wychodząc z łazienki.
          Gdy skończyłam brać prysznic wyciągnęłam koszule z szafy Liaśka w czerwoną kratkę i ubrałam do tego swoje czarne rurki. Powoli i nie pewnie zeszłam na dół, gdzie chłopcy siedzieli z Simonem w salonie. Liam zauważył mnie jako pierwszy za jego wzrokiem powędrował Hazz i Louis, a już chwilę potem przyglądał mi się Simon. Stałam tak kilka minut, po czym z każdą kolejną sekundą traciłam odwagę. W końcu zapytałam:
- Czy coś nie tak ???
- Nie kochanie wyglądasz ślicznie - odpowiedział mi Liaś posyłając mi jeden z najpiękniejszych swoich uśmiechów.
- A więc to ty jesteś za to wszystko odpowiedzialna - powiedział Simon - Ale  to nie jest źle bo w końcu Liam jest szczęśliwy co sprawia że i ja jestem szczęśliwy... - powiedział, wstał, podszedł do mnie i mocno mnie uściskał - witamy w rodzinie.
- Aaaaa... - dałam rade wydusić z siebie tylko pierwszą literę alfabetu - Dziękuuuję...
- Ja uciekam chłopcy mam jeszcze kilka ważnych spotkań.
- Pa Simon - Krzyknęli chórkiem.
- Onnn o nas wiedziaaał... Chłopcy juuuż muu, o nas kilka dni wcześniej powiedzieli.
- Chcieliśmy pomóc- powiedział Hazz
- Właaaśnie... - Krzyknął Lou z kuchni.
- Nic się nie stało, ale może któryś z was mnie odwiezie do domu. trochę późno się zrobiło.
- Zostań na noc kochanie - zaproponował Liam
- Aleee... Moja mama - powiedziałam.
- Ja to załatwię - powiedział Harry i wyciągnął komórkę z kieszeni. A już po chwili spokojnie rozmawiał z moją mamą  po skończonej rozmowie oznajmił mi że mogę zostać jak długo chcę a on zaraz z chłopakami przywiezie mi ciuchy. I od niechcenia dodał, że moja matka za 2 dni wyjeżdża do Hiszpanii i Francji, i prosiła żebyśmy się tobą zaopiekowali.
- Jak ty to... Ale że jak... Ona, ty! - jąkałam się ze zdziwienia jak łatwo Harry owinął sobie moją matkę wokół palca. Mimo iż nie słyszałam tego co ona mówiła to doskonale wiedziałam, że nie próbowała nawet protestować.
- Dzięki Hazz, odwdzięcze się - powiedział Li i pociągnął mnie za nadgarstek do pokoju. Jego uścisk był pełen władzy, ale równocześnie delikatny.
- Kochanie, muszę pojechać po ubrania.
- Eeee... Nie musisz ja z Zaynem zajadę - powiedział Harrold, biorąc kluczyki z szafki, ciągnąc Zayn'a za sobą i nie dając mi czasu na protest.
- Chyba zostaliśmy sami - szepnął Li na ucho, obejmując mnie równocześnie w pasie i przyciągając do siebie.
- Jest jeszcze Lou - przypomniałam.mu szybko.
- Nie, mnie nie ma - krzyknął Louis wychodząc z kuchni z pudełkiem lodów.
- Ale cie widze - powiedziałam z uśmieszkiem na ustach.
- Ale ja ide oglądać "Harrego Pottera", więc tak jakby mnie nie było.
- Tak, jak on zacznie oglądać to tak jakby go nie było słoneczko.
I mimo moich prób wylądowaliśmy w sypialni Liasia, ale jednak tym razem nie doszło do niczego. Liam zaprezentował mi swój zbiór książek i płyt. Po czym posadził w najwygodniejszym fotelu na świecie, a sam gdzieś wyszedł...
- Prawa czy lewa - zapytał jak tylko wrócił do pokoju.
- Lewa - odpowiedziałam bez wachania, a on wyciągnął zza pleców wielką tabliczke czekolady
- Dobry wybór - szepnął i usiadł w drugim fotelu.
- Li, co ty wyprawiasz - zapytałam zdziwiona jego zachowaniem.
- Spędzam czas z ukochaną.
- Li, i tak już będzie zawsze?
- Ale jak? - zapytał zdziwiony moim pytaniem.
- Liam, kocham cię ale między nami jest ogromna przepaść. Źle czułam się gdy byłeś moim nauczycielem, ale powtarzałam sobie - jeszcze tylko trochę, potem już nie będzie twoim nauczycielem. Potem ty powiedziałeś że rzucisz pracę a ja poczułam się winna i szczęśliwa równocześnie. A potem okazało się że jesteś gwiazdą... Między nami zawsze była przepaść - nie możemy zaprzeczyć. Może nie jesteśmy dla siebie stworzeni. Ja powinnam teraz wyjść i nie wrócić. I zdobię to dla naszego dobra. Zrozum mnie Liam. I pamiętaj ZAWSZE będę Cię kochać - powiedziałam, wstałam i ruszyłam w stronę drzwi ale zanim zdążyłam wyjść zatrzymał mnie mocny uścisk dłoni...

~crazy carrot
~crazy mirror

1 komentarz:

  1. Jsjsjakxnxksjsidnsjznajsk *O* Nic innego nie potrafię z siebie wydusić po przeczytaniu tego rozdziału. Po prostu cudowny!

    OdpowiedzUsuń