- Mówiłeś że to zrobisz, ale dlaczego tak szybko.
- Bo obiecałem że po wycieczce...
- Ale teraz nie będę cię widzieć przez długi czas... - zaczęłam a po mim policzku pociekła łza...
- Kochanie - zaczął i otarł mi łzę z policzka - będziesz mnie widzieć, twoja mama rzadko jest w domu, raczej w różnych filiach firmy na całym świecie... Na dodatek nie miesiąc tylko siedemnaście dni - odparł spokojnie... - A gdybym odszedł dzień przed twoimi urodzinami a potem byśmy oświadczyli że jesteśmy razem mogli by coś podejrzewać - odparł.
- Ale co by ich to obchodziło, co by nas obchodziło - powiedziałam, płacząc...
- Nie płacz bo łamie mi się serce jak widzę twoje łzy - powiedział Li i mocno mnie przytulił - może i nic, ale mogli by mnie pozwać. Nie wygrali by ale sprawa ciągła by się miesiącami.
- A teraz masz pewność że cię nie pozwą? - zapytałam lekko zła.
- Nie nie mam, ale mam dwadzieścia dni by cię uwieść, a nie jestem twoim nauczycielem - odparł spokojnie...
- Ale... Ale... Masz rację - przyznałam niechętnie...
- Dziękuję...
Minął tydzień od kiedy Liaś odszedł ze szkoły. Do końca roku pozostało niecałe sześć miesięcy, do moich osiemnastych urodzin niespełna dziesięć dni... Już nie mogłam się doczekać, ukończenia szkoły. Ukończenia pełnoletności. Bycia już zawsze z Liasiem. Od czasu mojego powrotu z Paryża mama była w domu dwa dni... Potem znów wyjechała... Plus z jej pracy był taki że miałam duże kieszonkowe, ładny dom w dobrej dzielnicy, wszystko co chciałam. Minusem był ciągły brak matki... Tęskniłam za nią....
Nadeszła sobota, dzień przed moimi urodzinami... W tym roku, mama wyprawiła mi przyjęcie w restauracji. Ja miałam się tam pokazać jutro o dwudziestej i tak postanowiłam zrobić..
Wstałam o 12 poszłam zrobić sobie śniadanie i zaczęłam oglądać jakieś telenowele. Nie zorientowałam się ze jest już 15.30 nagle dostałam esemesa od Li.
-Spotkajmy się o 17 w parku. A wiec ubrałam sukienkę ledwo sięgającą do ud i wysokie szpilki w końcu miałam dzisiaj 18.
Gdy dotarłam na wyznaczone miejsce, było za pięć siedemnasta... Nagle ktoś zakrył mi oczy i powiedział:
- Zgadnij kto to!
- Liam - powiedziałam pewna siebie...
- Nie...
- Eee... - zdziwiłam się, tylko on mógł wiedzieć że tu będę. Ale racja, to nie był jego głos... Nagle ktoś odsunął ręce a moim oczom ukazał się Li...
- To nie jest śmieszne powiedziałam...
- Wiem - powiedział i posłał mi najpiękniejszy ze swoich uśmiechów... Nie odwracałam się za siebie w poszukiwaniu nieznajomego, który zakrył mi oczy...
- Ślicznie wyglądasz - powiedział i usiadł obok mnie... Objął mnie ramieniem i musnął mój policzek, no cóż... Szkoda że tylko policzek - w końcu miałam osiemnastkę, mógł się bardziej wysilić. Ale zauważył moją minę...
- Posłuchaj - powiedział... Do oczu napłynęły mi łzy, ale on mówił dalej - nie wiesz o mnie wszystkiego... - W tym momencie obróciłam się za siebie, ale nikogo tam nie było. Byliśmy sami.
- Masz dziewczynę, nie kochasz mnie... To był zakład - zaczęłam szukać najgorszego scenariusza...
- Nie - odparł spokojnie - pamiętasz jak w hotelu odwiedził cię Harry...
- Tego się nie da zapomnieć...
- No właśnie, on nie szukał przyjaciółki, szukał mnie...
- Ciebie...? - powiedziałam...
- Tak - odparł i wyrwał sobie nos, a właściwie silikonowy nos... Ściągnął soczewki i zobaczyłam go w całej okazałości... To był Liam Payne, ale to był Liam Payne z zespołu One Direction... Zakochałam się w gwieździe... Chodziłam z własnym idolem...
- Co to ma być? Ukryta kamera - krzyknęłam...
- Nie, to się zaczęło niewinnie. Od zakładu że nie wytrzymam przez miesiąc jako nauczyciel. Ale wtedy pojawiłaś się ty i tylko ty się zaczęłaś liczyć, nie zakład. Nie zespół... Tylko ty. Postanowiłem powiedzieć ci prawdę przy pierwszej okazji, ale na wyszedł ten wyjazd... Potem inne komplikacje. Ale teraz musiałem ci powiedzieć. Nie mogłem cię dłużej oszukiwać. Ja cię kocham... Naprawdę - powiedział i chwycił moją dłoń. Ale ja się wyrwałam i uciekłam, byłam przerażona...
- Zaczekaj... - krzyczał za mną.
Nagle przed oczami, na skraju parku wyrosła mi czwórka pozostałych członków zespołu, ale ja nie zwróciłam na nich uwagi. Po prostu biegłam.
Gdy dobiegłam do domu, rzuciłam szpilki - które od kilku przecznic trzymałam w rękach - w kąt i zamknęłam się w pokoju.
Nazajutrz mama zrzuciła mnie z łóżka o szesnastej, mówiąc że mam się przygotować na imprezę - ale ja nie miałam na nią ochoty... Chciałam być sama. Ze swoimi problemami...
Mimo wszystko wyszłam z domu i poszłam na swoje urodziny. Dostałam tonę prezentów, wszyscy się świetnie bawili... Oprócz mnie... Liam dzwonił i pisał co kilka minut ale ja odrzucałam telefony i nie czytałam wiadomości...
Ten tydzień był męczący - zerwałam z Liam'em, moje serce pękło na pół. Nowy nauczyciel był stary i brzydki a na dodatek głupi... Tęskniłam za wspólnymi nocami i porankami, za pocałunkami, za jego zapachem. Ale on mnie oszukiwał przez miesiące - nie mogłam do niego wrócić...
- Masz gościa - zawołała mama... Niechętnie zeszłam na dół. W progu stał Harry Styles
- Taak... - zapytałam.
- Jestem tu w imieniu Liama, on tęskni. Właściwie to on... On... On się załamał.
- Wie że tu jesteś - zapytałam.
- Nie - powiedział szczerze - mogę wejść?
- Jaaasne...
- Posłuchaj - zaczął Styles - on cie na prawdę kocha, to że nie powiedział ci wcześniej to tylko lęk. Lęk że nie będziesz go kochać, tylko jego sławę, pieniądze...
- Harry, ty się popatrz! Ja mam pieniądze - powiedziałam, pokazując zamaszystym ruchem dom... - nie mam sławy, ale mogłabym być celebrytką gdybym chciała, mam wystarczająco dużo pieniędzy... Ale nie chce. A on powinien to odkryć, powinien to wiedzieć. A przede wszystkim powinien być szczery...
- Posłuchaj - przerwał mi Harry, niewiarygodnie - on się w tobie zakochał. A już niejedna dziewczyna złamała mu serce chcą tylko jego blasku. Był ostrożny. Proszę pójdź ze mną. On nie chce jeść, wychodzić z pokoju... Kąpać się - powiedział - a co najgorsze on przestał śpiewać. W ogóle to bardzo mało mówi... - powiedział mój gość - proszę daj mu szansę... Ja wiem, że ty też go kochasz. I sama się oszukujesz że zapomnisz... Wmawiasz sobie że on nic nie znaczy a to nie prawda, stał się dla ciebie kimś baaardzo ważnym.
- On ma rację - powiedziała mama wychylając się z kuchni - kochasz go... Nie zapraszałabyś go inaczej tak często do domu jak mnie nie było...
- Skąd wiesz - powiedziałam przestraszona...
- Babcia. I sąsiadka... - odparła - idź z Harrym.
Mimo wielkiej niechęci poszłam ze Styles'em nie wiedziałam dla czego zachowywałam się przy nim normalnie... Gdy dotarliśmy na miejsce, Harry otworzył mi drzwi i zaprowadził mnie do środka...
- Harry to ty? - zawołał tak dobrze znany mi głos, znany z piosenek. To był Zayn...
- Tak - odkrzyknął mój towarzysz...
- To dobrze!
- Przyprowadziłem gościa - powiedział spokojnie.
- Kogo -zapytał Zayn...
- Ukochaną Liama!
- Nie żartuj...! - krzyknął Zayn wychodząc z przyległego pokoju... Za nim wybiegł Louis i Niall...
- No proszę, zagubiona połówka się znalazła - powiedziała Louis, szczerząc się...
- Przestańcie bo ucieknie - przerwał im Harry.
- A dlaczego miałaby uciekać - dopytywał Niall.
- Jesteśmy słodcy - dorzucił Lou...
- Ej! - krzyknął Zayn - spłoszycie dziewczynę, wystarczy że raz uciekła przed Liam'em. Nie musi drugi raz wybiegać... Prawda - to ostatnie było skierowane do mnie.
- Yhmmm - wydusiłam niepewnie. Zayn podszedł objął mnie ramieniem i zaprowadził do salonu. Posadził na wielkiej brązowej sofie... - Poczekaj - dorzucił na odchodnym.
Po chwili do pokoju wprowadzili Liam'a, a właściwie wnieśli go z zawiązanymi oczami...
- Puścicie mnie. Chcę być sam. Spieprzyłem - krzyczał chłopak, próbując im się wyrwać. Ale cóż mój Liaś był sam a oni byli czterej. W końcu postawili go na dywanie przed kanapą. I chwycili by nie uciekł... Odwiązali mu oczy, a on się o mało nie popłakał. Harry wyprowadził wszystkich z pokoju, ale wiedziałam ze stoją za ścianą. Było ich widać, to był tylko kawałek ściany oddzielający hall od salonu, jadalni i kuchni...
- Przyszłaś - powiedział z uśmiechem - na prawdę przyszłaś.
- Nie do końca, przywiózł mnie Harry.
- Och... A więc jednak się odkochałaś - powiedział a w jego oczach zobaczyłam łzy. Nagle stałam się odważniejsza, wszystko wróciło, zrozumiałam że on mnie naprawdę kocha. A ukrywał się bo się bał... Wstałam i krzyknęłam:
- Ej wy z za ściany! Wynocha! - Liaś się uśmiechnął, a Harry wybuchnął śmiechem i pociągnął chłopaków w głąb domu.
Podeszłam do Liasia i otarłam łzę z policzka...
- Przestań głuptasie - powiedziałam czule - ja cię ciągle kocham. Umierałam jak cię przy mnie nie było... Moje serce przestawało bić, wychodzenie z domu było dla mnie najtrudniejszą rzeczą w świecie. Musiałam wyjść i mówić "Czuję się świetnie. Jest świetnie" ale tak nie było... - powiedziałam i przybliżyłam się jeszcze bardziej. Tym razem to on otarł moją łzę i powiedział:
- Ja w ogóle nie wychodziłem. Musiałbym wtedy mówić "Jest cudownie, daje chcę śpiewać. A trzy miesiące mojej nieobecności i to że tego nie zauważyliście to najnormalniejsza rzecz na świecie..." - powiedział i uśmiechnął się - jedzenie śniadań nie było zabawne, poranne pobudki w pustym łóżku bolały mnie podwójnie...
- A lekcje angielskiego były bardzo nudne - dodałam gdy byliśmy już bardzo blisko siebie...
- Bo nic tak nie motywuje do nauki angielskiego jak romans z nauczycielem - powiedział i złączył nasze wargi... Byłam w niebie. W końcu byłam w niebie...
- Kocham cię - wyszeptałam mu do ucha...
- A ja cię nie kocham - powiedział, łzy napłynęły mi do oczu a on wykrzyczał - ty jesteś moim sercem, jesteś moim życie. Bez ciebie umieram... - uśmiechnęłam się - Więc nie mogę cię kochać... Bo ja muszę cię kochać, muszę cię wielbić - powiedział mi do ucha....
~Crazy carot
~crazy mirror
~crazy mirror
Matko i córko! Kocham to opowiadanie! *__*
OdpowiedzUsuń